Służbowy Chorzów

W Chorzowie. Służbowo. Spotkanie Komisji Historycznych.

Idziemy w życie bez trwogi

Samotni wśród ludu mas

I z raz obranej już drogi

Moc żadna nie zepchnie nas

Marsz naprzód nasza drużyno

W dół nigdy, lecz zawsze wzwyż

Po latach które przeminą

Harcerski zostanie krzyż

Dokładny najbardziej

Zrobiono mi dzisiaj przykrość tak wielką, że nie dość, iż się popłakałam, to jeszcze będę starała się o wyciągnięcie konsekwencji wobec osoby, która potraktowała mnie fatalnie. Piszę, żeby nie siedziało mi to – za przeproszeniem – na wątrobie. Wiadomo, jak to u mnie jest. Napiszę, żeby nie zwariować.

Czuję, że nieraz jeszcze się popłaczę dzisiaj, bo ze mnie te emocje muszą wypłynąć. Muszą znaleźć jakieś ujście. I znajdą, na pewno, pytanie tylko, w którym momencie.

I szukam tego mojego najbardziej dokładnego „Przewodnika po chmurach”. Im więcej wokół mnie się dzieje, tym usilniej szukam takiego złotego środka, który pomógłby mi wyluzować. Przecież nie ja jedna jestem delikatna i wrażliwa. A ziemniaki – jak wiadomo – też mają mundurki.

Tydzień do Dnia Kobiet

Znów zdjęcie. Tulipany – kwiaty, które – przypuszczam – nie tylko mi kojarzą się z wiosną. A już z Dniem Kobiet w szczególności.

I okno. Bo lubię fotografować.

„Może konno wyruszył, a koń

nieżyczliwie odnosił się doń?

Może nie ma na klimat nasz palta,

może jeszcze dokańcza Tybalta.

Może zły mu Kapulet

sprzeniewierzył amulet,

więc w uśpioną uliczkę znów krzyczę…”

Otworzyłam Ci okno na tę moją samotność…

Perełka i inne cuda

Znów będzie o psach.

Pracuję bardzo dużo, nie ma mnie w domu od 7.00 do 21.00, więc N. mieszka u moich Rodziców. Moja kochana Kłapouszka daje nam wszystkim wiele radości. Wszystkie nasze psiaki, nasi Bracia Mniejsi – są członkami naszej Rodziny. Moje mieszkanie stało się moją sypialnią (bo wychodzę rano, wracam wieczorem) i psiak męczyłby się sam. Wieczorami wspominam wspólne wieczory spędzone z Burcią. I znów wychodzi, że mam oczy w mokrym miejscu.

Piszę o tym, bo tęsknię. Strasznie tęsknię.

I cierpię, bo nie wszystkie zwierzaki mają swoje kochające domy.

I cierpię, bo są na świecie osoby, które znęcają się nad zwierzętami. Burcia została wyrzucona z domu… Nusię ktoś przywiązał do drzewa.

Dlaczego schroniska pełne są zwierząt?

Adoptujmy.

Pomagajmy.

Nie bądźmy obojętni!

Tyle cudów czeka na naszą pomoc.

Burcia.

Nusia.

Moje dwa cuda.

Cuda, którym mogłam pomóc.

Dziewczynka z kubkiem kawy

Chyba nie wyglądam na dwudziestokilkulatkę, bo większość ludzi bierze mnie za znacznie młodszą. Więc jak ktoś mnie zobaczy z ukochaną kawą – to tak, jak była „Dziewczynka z zapałkami” ( „Den lille pige med svolvstikkerne” – ach, ten mój ukochany Najpiękniejszy! ) , tak ja jestem dziewczynką z kubkiem kawy.

Obchodziliśmy Ogólnopolski Dzień Walki z Depresją.

Coś na temat tej choroby, niestety, wiem. Tym, co daje mi kopa do działania – jest jednak ciekawość życia. Bo ja – tak jak ta Dziewczynka z baśni Andersena – jestem krucha. Jak zapałka. Z tym, że również ciekawa świata.

a do liczenia nie mam głowy

(Klementyna Umer „Pani D.”)

Karenin kontra Wroński

Lubiąc czasem sięgnąć po romansidła (choć nie tylko) – przeczytałam „Sekrety żony mandaryna”. Z Kasią – autorką książki – przyjaźnię się od czasów studiów. Opowieść o żonie mandaryna, która odkryła swoje sekrety, jest powieściowym debiutem Kasi, mieszanką kryminału, obyczajówki i książki historycznej. Wprawdzie jednym z moich romansideł numer jeden jest „Anna Karenina” (z której zresztą zaczerpnęłam tytuł, bo są nim nazwiska pierwszoplanowych męskich bohaterów powieści) i obawiam się, że druga tak genialna powieść nigdy już nie powstanie (Tołstoj wprawdzie od dawna nie żyje, ale gdyby tak znalezli się jacyś godni następcy…) – „Żona mandaryna” jest naprawdę ciekawą lekturą (choć, jak mówię, żeby napisać drugą „Annę Kareninę” trzeba byłoby być geniuszem). Dotąd nie interesowałam się kulturą Chin, więc tym chętniej sięgnęłam po książkę Kaśki. Potraktowałam ją jako możliwość poszerzenia horyzontów. I nie zawiodłam się. Z pewnością!