Upadłam. Powstanę?

Klops. Zdarzyło się to, co było do przewidzenia już od paru miesięcy. Mówiąc wprost: musiałam sięgnąć po pomoc specjalistów. I wiem już, że zdecydowanie zbyt długo zwlekałam. Uświadomiono mi to. Sytuacja jest na tyle niełatwa, że jednego odwiedziłam przedwczoraj, do kolejnego jestem zapisana na pojutrze, a w przyszły poniedziałek wracam do tego pierwszego.

Znikam z bloga. Zamykam go. Przynajmniej na razie.

Adieu.

Wierzę. 

Wierzę w powyższe słowa.

***

Kiedy jest czas na własny smutek?

Nie wiem o tym. Kogoś boli głowa.

Trzeba biec do apteki po proszki,

uśmiech przesłać, życzliwe słowa.


Kiedy jest czas na własną rozpacz?

Nie wiem o tym. Bliżni umiera.

Trzeba zająć się płaczącym dzieckiem,

najbanalniej ludzkie łzy zbierać.


Kiedy jest czas na własną samotność?

Już  wiedziałem. Nagle nieproszony

ktoś przypomniał o swoim rozstaniu.

Taki młody… a tak zawiedziony.


Kiedy czas jest na własną gorycz?

Nie wiem o tym. Pod krzyżem ktoś pada

trzeba biegać, kołatać, wyjednać,

stać w ogonkach, czekać, spowiadać.


O Jezusie powiedzieć. Pocieszać.

Rany koić. Dźwigać ramieniem.

I nie wiedzieć, i już nie zrozumieć,

kiedy czas jest na własne zwątpienie.


(x. Jan Twardowski, Wiersze z szuflady, Warszawa 2007)

Jedna chwila, jedno mgnienie

i tylko garść prochu nikłego.

I tylko rozdzierające wspomnienie

i nic więcej, i tyle wszystkiego.

„Esencjonalny” Sokołów

Sokołów Podlaski to jedno z tych miejsc na moim Podlasiu, do którego wracam najczęściej.

Aktualnie również w tym mieście jestem i wczoraj wybrałam się na spacer. (Spacer  z zakupami.) Dziarsko maszerując ulicą ks. Bosco od kościoła Salezjanów w kierunku szpitala powiatowego, zahaczyłam o uliczkę Andersa, a na rzeczonej uliczce – o herbaciarnię „Esencja”.

Miejsce z duszą. Ładnie urządzone. Ze ścianą „poświęconą” wyłącznie herbatom – na każdej półeczce stoi puszka innego rodzaju herbaty. Ja nie należę do Bóg wie jakich amatorek herbat, wolę kawę i muszę przyznać, że tamtejsze latte macchiato było naprawdę dobre. 

Dziś – chcę odwiedzić kolejną „moją podlaską” miejscowość – Jabłonnę Lacką. A jutro – ponownie rodzinne „Zawrocie”.

Zawrocie, Zawrocie

Hanna Kowalewska w swoim pięknym cyklu książek opisuje Zawrocie. Dla mnie takim Zawrociem są te miejsca na Podlasiu, w których obecnie jestem. 

Książkowe Zawrocie kojarzy mi się z takim błogim spokojem, czasem poświęconym ukochanej rodzinie, z miłością, z życzliwością. Niewielka, podlaska, moja rodzinna wieś – tu najlepiej odpoczywam. Jak pisałam już w jednym z postów – powiedzenie „beztroskie dzieciństwo” wywołuje u mnie skojarzenia z moim „Zawrociem”.

„Najlepszymi lekarstwami są miłość i radość. No, może jeszcze… zdrowy rozsądek.”

(H. Kowalewska Tego lata w Zawrociu)

Kochasz Ty dom

…rodzinny dom.

I przybyłam na moje ukochane rodzinne Podlasie. W miejsce, w którym co roku spędzam wakacje. W miejsce, gdzie naprawdę odpoczywam.

Najstarsze zachowane w księgach parafialnych informacje o moich przodkach pochodzą z przełomu XVIII i XIX wieku. Możliwe, że przybyli tutaj z Kielecczyzny bądź Małopolski. 

Dzieciństwo, zabawy z ciotecznym rodzeństwem – i absolutna beztroska. Z tym kojarzą mi się te miejsca. Wspólne spacery, wyprawy rowerowe – uwielbiałam to.

Podlasie – to również miejsce wiecznego spoczynku moich przodków. 

…jeśli chcesz

żyć pod tym dachem,

chleb jeść zbóż –

sercem ojczystych progów strzeż,

serce w ojczystych ścianach złóż!