I ten starych książek… zapach

Wnikliwi czytelnicy mojego bloga zdążyli się już zapewne zorientować, jakiego hopla mam na punkcie języka polskiego rozumianego jako język literacki. Ciekawa więc doznań, aktualnie zabrałam się za ,,Złego” Leopolda Tyrmanda. Na razie to początek. Zobaczymy. Jak już przeczytam, podzielę się – mam nadzieję – swoim osobistym zdaniem ze światem za pomocą… tak, bloga.

Nic, tylko tonąć w książkach… w ich zapachu ❤

Od poniedziałku zacznę pisać nowe życie!

Zakochałam się w piosence, śpiewanej przez zespół Varius Manx – z Kasią Stankiewicz jako wokalistką…

‚W poniedziałek zacznę pisać nowe życie, 

po omacku pierwszy krok.

I nikt nie znajdzie mnie nad pustą listą życzeń

w każdą literę zaklnę moc!’

Tekst autorstwa Roberta Jansona jest – myślę – trochę o mnie. Bo ja też całkiem niedawno zaczęłam nowe życie, nie boję się powiedzieć, że wręcz ,,wróciłam do świata żywych”. Swoje wszelakie perypetie opisywałam już tutaj nieraz. Dlatego teraz w każdy nowy dzień, tydzień, miesiąc – wchodzę z nową nadzieją, wiarą i radością.

Zaczęłam nowe życie w Nowym 2017 Roku. Rok 2016 – choć trudny, choć bolesny, choć momentami przepłakany – sprawił, że wielu rzeczy się nauczyłam, do wielu rzeczy dojrzałam. Chociaż… zawsze miałam wrażenie, że dużo łatwiej jest mi dogadywać się z ludźmi starszymi ode mnie – czasem nawet sporo. Może to także kwestia dojrzałości? Całe życie z dorosłymi – jestem późnym dzieckiem swoich rodziców, późną wnuczką swojego Ukochanego Dziadziusia, mam kilkanaście lat starszego brata. On był już w liceum, kiedy ja się urodziłam; ja ledwie odrosłam od ziemi, a ten już zdawał maturę. Ożenił się, gdy byłam w podstawówce, w gimnazjum uczyniono mnie ciotką i summa summarum mam teraz dwóch sporych bratanków. Brat ma do mnie stosunek raczej ojcowski – bardzo opiekuńczy, ale nigdy się nade mną nie roztkliwiający. Zawsze dużo ode mnie wymagał, uczył, doradzał – do dzisiaj jest dla mnie wzorem. Ale przede wszystkim jest moim ukochanym bratem, któremu naprawdę wiele zawdzięczam! ❤ Stosunki siostrzano – braterskie mam raczej z jego synami.

Ponieważ – jako się rzekło – zacznę pisać nowe życie, chciałabym zwrócić uwagę na książkę ,,Przebudzenie” Anthony’ego de Mello, hinduskiego jezuity (więcej tutaj). Poleciła mi ją moja bratowa, a ja – jak już się zabrałam za czytanie – nie potrafiłam się od niej oderwać. Ta książka mnie uspokoiła. Pogłębiła wiarę w to, że w zasadzie wszystko, co się dzieje, co mnie dotyka – ma jakiś sens. Że nie ma po co uciekać przed życiem i jego trudnościami, trzeba stawiać temu czoła.

352x500

Poniżej – wspomiana piosenka o tym, jak od poniedziałku… zacznę pisać nowe życie.

Jak to z domem pani Peregrine było?

Kiedy facet ma mieszane uczucia? Ponoć facet ma mieszane uczucia widząc, jak jego teściowa leci w przepaść jego nowym mercedesem. 

Ja jestem kobietą, teściowej nie mam, mercedesem też nie dysponuję, wiem natomiast, że mam mieszane uczucia. Teraz. Po lekturze książki uznawanej obecnie za coś, co jest takim… must have.

,,Ekscytująca”, ,,thriller”, ,,dla młodzieży”, ,,thriller dla młodzieży”, ,,wciągająca” – z takimi epitetami użytymi na określenie debiutu Ransoma Riggsa można się spotkać. Być może spotkam się z nieprzychylnymi spojrzeniami, nieprzyjemnymi szeptami (z nadzieją szepczących, że nie usłyszę), ale… poproszę o wyjaśnienie, co w tym wiekopomnym dziele (przeniesionym na szklany ekran przez Tima Burtona) jest niby takiego ekscytującego…?

Ta książka była dla mnie niczym makaron spaghetti: bardzo długa, ciągnąca się – zdawało się czasem – w nieskończoność. Narracja jest strasznie rozwlekła i jeżeli nawet głównym bohaterem jest szesnastoletni chłopak, to jego wynurzenia brzmią niekiedy jak retrospekcje z książki wydanej przed stu laty. 

To primo.

Secundo.

Thriller? Opisy postaci brzmią jak żywcem wyjęte z horroru i to takiego, przy którym ,,To” Stephena Kinga po prostu wysiada. Po lekturze powyższej książki Kinga obawiam się klaunów, a po lekturze ,,Osobliwego domu…” chyba nie będę zbliżać się do starych opuszczonych domostw. Swoje robią również upiorne czarno – białe zdjęcia przedstawiajace mieszkańców tegoż domu. Coś á la Goya i jego ,,Gdy rozum śpi, budzą się upiory”. A w każdym razie – utrzymane w podobnym klimacie.

Tertio.

Dla młodzieży, tak? Okej, ale dla takiej 15+, bo obawiam się że nawet dwunastolatki mogą śnić koszmary i budzić się w nocy z krzykiem.

Najważniejszy cel tej powieści to po prostu przestraszyć. Nie dostarczyć rozrywki, nie rozbawić. Przestraszyć. Jeśli ktoś gustuje w tego typu literaturze, to może spróbować…

To książka dla tych, którzy zdecydowanie lubią się bać. Chyba trochę zaszalałam, biorąc się za tę lekturę. Bo ja do odważnych z reguły nie należę.

Taki… nietypowy… hotel

Na osobę Joanny Jagiełło natknęłam się już jakiś czas temu, kiedy to sięgnęłam po jej autorstwa dwie książki dla młodzieży. Jedna traktowała o kawie, druga o czekoladzie – jedna była ze szczyptą chilli, druga z odrobiną kardamonu. Książki mi się spodobały, ale jakoś – przyznaję! – nie zapamiętałam nazwiska autorki. Gdy więc na półce biblioteki wyszperałam ,,Hotel dla Twoich rzeczy”, autorkę z książkami skojarzyłam dopiero, gdy przeczytałam jej biogram umieszczony na skrzydełku okładki.

,,Hotel…” to pełna humoru opowieść o byciu: córką, wnuczką, żoną, matką, warszawianką, wreszcie zaś – pisarką. Opowieść o dwóch Córkach: Dużej i Małej. O dwóch Mężach (z których – zdaje się – tylko jeden był tym ślubnym). O pracy, o domu.  O codziennym życiu – takim, jakie zasadniczo ma każdy z nas. O przychodzeniu, o odchodzeniu. O miłości, czasem o jej braku. 

Nie, to nie jest babskie romansidło, nie jest też typowa książka obyczajowa. To książka o codziennym boksowaniu się z losem. 

…bo do książek też trzeba dorosnąć!

Po kilku latach przerwy sięgnęłam po twórczość Jarosława Iwaszkiewicza. Czytałam jego utwory bez jakiegoś większego zrozumienia – te kilka lat temu. Teraz zaś połykam je z przyjemnością. ,,Tatarak”, ,,Panny z Wilka”, ,,Brzezina”. 

,,Sława i chwała”. Podróż przez epoki. Podróż przez ludzkie charaktery. Przez ludzkie losy. Zamknięta (a może powinnam napisać: zebrana?) w trzech tomach. Zekranizowana przez Kazimierza Kutza w 1997 roku. 

Tak… myślę, że właśnie teraz dorosłam do twórczości mieszkańca Stawiska.

Kuczok i jego ,,Gnój”

Rodzinne piekło. W środku piekła – dziecko. Przerażone. Doświadcza przemocy. Widzi tę przemoc. Rzecz dzieje się na Śląsku. Górny Śląsk. Familoki. I bezbronne dziecko pośród tego wszystkiego  w czasach Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Opisy przemocy, znęcania się nad nim – przyprawiają o ciary na plecach. Tytułowy ,,Gnój” to właśnie główny bohater – mianem tym określał go kat – jego rodzony ojciec. 

Wojciech Kuczok jest laureatem Paszportu Polityki z 2003 roku (w tymże roku ,,Gnój” się ukazał) oraz Literackiej Nagrody Nike z 2004. Chorzowianin, rocznik 1972, filmoznawca (Uniwersytet Śląski). 

Wiem już, że chcę zobaczyć film Magdaleny Piekorz zatytułowany ,,Pręgi”, którego scenariusz Kuczok napisał na podstawie ,,Gnoju”. Ciekawe tylko, kiedy znajdę czas, by to zrobić.

Konkret

Jak chorować, to konkretnie. Konkretnie. Czyli tak, że przez bite dwa tygodnie i właśnie dzisiaj zaczynać trzeci tydzień iście gruźliczego charczenia. A już było lepiej. Zdecydowanie lepiej! Nie, no teraz jest zdecydowanie bardzo nie – hyggeligt!

Dziękować Bogu, nie zapisano mi antybiotyku. Tyle wygrać! Jeślibym miała jeszcze katować się antybiotykami, to chybabym się zapłakała. Zwłaszcza, że mam silną alergię na jeden z nich (kto widział, jak u mnie wygląda reakcja alergiczna – bardzo spóźniona; zasadniczo pojawia się po dwóch – trzech tygodniach od momentu odstawienia leku – ten wie, na czym rzecz polega).

Ale – nadrabiam zaległości czytelnicze. Sięgnęłam po Iwaszkiewicza. Język ,,Tataraku” mnie wręcz zauroczył. Tak lubię taką piękną polszczyznę. 

Moje małe, własne hygge

Det var hyggeligt at møde dig! Danish for: Miło Cię poznać! ❤

🙂 

I znowu zaszalałam… znowu wydałam krocie na książki. A miałam się pilnować.

Śmiało mogę powiedzieć: tak, jestem szczęśliwa. Bo naprawdę jestem. A długo bałam się to przyznać. Ubiegły rok mnie wiele nauczył. Zahartował. Ale też – pokazał jak krucha może być ludzka psychika (Dziś czuję się jak mrówka, gdy czyjś but tratuje jej mrowisko…). Nauczył cieszyć się drobiazgami. Nauczył cieszyć się tym, co mam. Nauczył doceniać to, co się przeżyło, to, co się wydarzyło w życiu.

Może trywialnie to zabrzmi, ale: być może potrzebowałam tego wszystkiego w co obfitował 2016, aby… aby odkryć siebie samą. Aby nauczyć się walczyć o  swoje . Aby nauczyć się radzić sobie samej w sytuacjach, które jeszcze niedawno określiłabym mianem ,,ekstremalnych”. Aby nauczyć się myśleć o sobie samej i czasem powiedzieć innym stanowcze ,,nie”.  

Ja nie jestem specjalistką od lifestyle’u i nawet nie próbuję na takową pozować. Ja tylko jestem szczęśliwa. I to jest takie moje własne prywatne hygge