Pod kroplówką

Moja Maleńka B. choruje. Bardzo poważnie choruje. Powoli zaczyna brakować mi sił, by płakać. Nie powinnam, wiem, ale to silniejsze ode mnie.

Wczoraj przyszłam na chwilę do naszego domu. Domu, w którym wszystko jest Jej. Zabawki. Posłanka. Kocyki. Miseczki.

Jak ja bym chciała, by to, co złe już sobie poszło. Tego zła jest u mnie ostatnio za dużo. Za dużo. Za dużo.

Nie będę zamieszczać zdjęcia B. z dziś, z kliniki, bo pęknie mi serce. Chciałabym, by było tak, jak na zdjęciu poniżej. By to moje Wielkie Szczęście leżało do góry brzuchem i szczerzyło zęby w uśmiechu…

Byliście tam? Jak jest?

No i cóż.

Wracam z wakacji. Cudownych wakacji. Wsiadam do pociągu bylejakiego i zmierzam ku swojemu domowi. Zmierzam do B, która z pewnością z niecierpliwością na mnie czeka. Zmierzam do swoich czterech kątów.

Ale wracam też do codzienności. Do prozy życia, jak to się mówi. Do prób zwalczania własnych słabości, do tego mojego dreptania naprzód. Do permanentnej walki z własną nadwrażliwością, do której się przyznaję i której mam już serdecznie dosyć.

Wracam z wakacji. Naprawdę bardzo udanych wakacji. Wracam z ostatnich dni wakacji, spędzonych wśród mojej Rodziny.

A teraz podróżuję wgłąb siebie.

Wgłąb siebie.

Jak zapytała jedna z blogerek:

„Byliście tam?

Jak jest?”

❤️

Usprawiedliwienie

Kończę tworzyć kolejne opowiadanie. Spakowałam już walizkę. Jutro wyjeżdżam na kilka dni. Będę poza Polską i nie mam pojęcia, jak będzie wyglądał tam dostęp do Internetu. Innymi słowy – nie wiem z jaką częstotliwością będę coś pisać, czy w ogóle będę coś pisać.