Owczarnia. Jest moc!

Przy okazji pobytu w Szczawnicy, odwiedziłam pobliskie Jaworki i Muzyczną Owczarnię, wysłuchując w niej koncertu Breakoutu (z nieśmiertelnym „Gdybyś kochał, hej”). Lubię takie miejsca – lubię niespokojne, artystyczne dusze. Dużo bliżej jest mi do klimatu lat 70ych i 70ych – niż do klimatu czasów obecnych. Bliska jest mi A. O. (aktualnie namiętnie męczę „Kiedy mnie już nie będzie”). Nie mniej niż Osiecka, bliski jest mi Kofta (tu raczej bez zmian – „Samba przed rozstaniem” pozostaje moją ulubioną sambą). Breakoutu też słucham. Czasami.

Wiosna w Dziurawym Bucie

Wiosna zawitała do Dziurawego Buta. Chociaż mamy nadal kalendarzowy luty. Książka, herbata, tulipany (walę(w)tynkowe). Muzyka Maryny C. Przed chwilą wróciłyśmy z Moją B. ze spaceru. Czeka mnie pracowity wieczór. Więc korzystam, póki mogę, i uprawiam słodkie, niedzielne nicnierobienie. Tadam!

Utwory Maryny C. możecie znaleźć – na przykład – tutaj. Miłego słuchania. I miłej niedzieli!

Pokochać życie

Chciałabym, by znów było tak jak kiedyś – ja żyjąca pełnią życia, ja bez lęków. Ja z głową pełną pomysłów. Ja, która nie przejmuje się drobnostkami. I chwyta życie pełnymi garściami, ale takim, jakie ono jest. Gdybym wiedziała, kiedy dokładnie zaczął się ten mój „zjazd” – może byłoby łatwiej, może pewne rzeczy udałoby się przywrócić.

„Nie mówię, jak żyć. Opowiadam, jak żyję”.

(Blog „Mama nie z wyboru”, który uważałam za jeden z najlepszych blogów i do którego sięgałam, gdy potrzebowałam ukojenia i wyciszenia – zniknął jakiś czas temu z blogosfery.)

Czy kiedyś pokocham życie – po raz drugi? To jest nadal wielka niewiadoma. Kocham i jestem kochana – wiem to i (a może przede wszystkim) czuję. Ale nadal siedzi we mnie to „coś”. I od kilku tygodni wiem, że to „coś” uporczywie wraca. Lęk – który „obcapia”. I który niekiedy paraliżuje.

Nie piszę, jak jest cudownie, bo udawać nie mam zamiaru.

Dajcie mi, proszę, trochę czasu.

Na pewno wrócę.