Najpiękniejszy

Coś o nauce Najpiękniejszego Języka Świata ❤️

Jak niektórzy z czytelników mojego mrowiska wiedzą, od dwóch lat namiętnie uczę się języka duńskiego. Zwanego Najpiękniejszym Językiem Świata (lojalnie uprzedzam, że absolutnie nie należy w mojej obecności kwestionować faktu, że jest to najbardziej melodyjny język na świecie, bo zagryzę!). Postanowiłam więc podzielić się paroma uwagami.

1) Nie należy bać się duńskiej gramatyki, bo ona jest stosunkowo prosta. Właściwie jedyne z czym można mieć większy problem, a przynajmniej ja miałam, to czasowniki dynamiczne i statyczne (krótkie i długie formy):

JEG SKAL HJEM = Idę do domu (aczkolwiek raczej użyte w sytuacji przymusowej i rozumiane jako: „Muszę iść do domu”; duńskie Jeg skal ma wydźwięk niemal identyczny jak angielskie I must)
JEG ER HJEMME = Jestem w domu.

2) Tak naprawdę to w przypadku powyższych czasowników, chyba jedynym, którego nie jestem w stanie jakoś sobie przetłumaczyć na polski, jest ind – inde, natomiast ten wspomniany większy problem to jest wymowa, bo musisz tak zaakcentować wyraz, żeby dało się rozróżnić krótką i długą formę.

3) Wymowa duńska, choć melodia tego języka jest piękna – wymowa bywa po prostu zabójcza.

Parę podstawowych zasad:

å – czytamy jak (Århus)

æ – ej (Æble) en æble to jabłko

ø – coś pomiędzy o i u (Halvø) en halvø to półwysep

y – coś pomiędzy u i y (By) en by to miasto

końcówka wyrazu: – et – tzw.,, blødt d” (krwawe d) – to coś jak yl (Strøget)

Parę przykładów duńskiej wymowy:

Refshaleøen – jedna z wysp koło Kopenhagi

Færøerne – po polsku to Wyspy Owcze

Parę pięknych duńskich słówek:

en by – miasto

en bog – książka.

byer – miasta

bøger – książki

en øje – oko

at øge – zwiększać się, wzrastać.

Ciąg dalszy nastąpi…

Miłej nauki duńskiej wymowy 🙂

W dziurawym bucie mieszka mysz

Nieźle go nawet urządziła.

A. Tak… Podczas urządzania em – kwadratu.

W dziurawym bucie mieszka mysz.
Nieźle go nawet urządziła,
Nigdy nie mówię jej: „a kysz!”
I ona też jest dla mnie miła.
Bywa, że wpadnie po sąsiedzku
pożyczyć chleba albo sera
albo pogadać o czymkolwiek,
kiedy samotność nam doskwiera.
W moim magicznym domu
wszystko się zdarzyć może.
Same zmyślają się historie,
sam się rozgryza orzech.
W moim magicznym domu
ciepło jest i bezpiecznie.
Gościu znużony, gościu znudzony,
jeśli zabłądzisz kiedyś w te strony,
zajrzyj tu do nas koniecznie.
Przedstawię ci Macieja kota;
fascynujący z niego facet.
Całymi dniami tkwi w fotelu
i lekceważy każdą pracę.
Lecz niewątpliwą ma zaletę:
gdy spływa wieczór granatowy,
on słodko mruczy wprost do ucha
najbardziej senne bossa novy.
W moim magicznym domu
wszystko się zdarzyć może.
Same zmyślają się historie,
sam się rozgryza orzech.
Licho śpi w kącie cicho
i zegar tyka serdecznie.
Gościu znużony, gościu znudzony,
jeśli zabłądzisz kiedyś w te strony,
zajrzyj tu do nas koniecznie.
Tutaj nikt z nikim się nie liczy,
gazet nie czyta, plotek nie słucha.
Tutaj jest miło i przytulnie,
chociaż na świecie zawierucha,
chociaż w powietrzu wciąż coś fruwa
głupieje z wiekiem stara Ziemia,
lecz w moim domu, chwała Bogu.
nic mimo zmian tych się nie zmienia.
W moim magicznym domu,
dzięki Ci, dobry Boże,
same zmyślają się historie,
sam się rozgryza orzech.
W moim magicznym domu.
ciepło jest i bezpiecznie.
Gościu znużony, gościu znudzony,
jeśli ci kiedyś będzie po drodze,
zajrzyj tu do nas koniecznie.

Słowa powyższe są autorstwa Magdy Czapińskiej.

Piszę chociaż kilka słów

Obiecałam Ci, mój kochany T., że napiszę więcej. No to, do dzieła!

Właśnie wyszłam z antykwariatu wprawdzie uboższa o parę złotych, ale bogatsza w cztery (o cztery?) nowe książki. Będą w moim em – kwadracie. Trzy z nich są poniekąd kopenhaskie, czwarta to powieść autora jednej z moich ukochanych książek. Wiesz, że jak ktoś chce szybko stracić dużo kasy, to wystarczy, że mnie wypuści do księgarni… Em – kwadrat już się mebluje, więc przeprowadzka na dniach (no, mam nadzieję!). Cieszę się ostatnimi dniami urlopu, od poniedziałku wracam do pracy.

Całuję mocno. Mocno. Mocno…