Barwiąc popołudnie

W tych poplątanych czasach lubię czytać to, co tchnie spokojem. I nadzieją na lepsze jutro.

Taki spokój znajduję na znalezionym parę lat temu (i – jak to u mnie bywa – zupełnym przypadkiem) blogu „Dwa popołudnia”. To w dużej mierze blog kulinarny, ale gdy widzę piękne zdjęcia robione przez jego Autorkę – jest mi jakoś tak… cieplej na serduchu. Milej. I jeśli nadzieja gdzieś ucieka – to powraca… choć na chwilę, moment.

„Dwa popołudnia” barwią moje popołudnia. Na ciepłe, wiosenne kolory.

Gdzie – i czy – znajdę

Ludzie chcą kursów szybkiego czytania. A ja – żem oryginał od zawsze i chyba juz raczej na wieki wieków – potrzebuję kursu wolnego czytania. Czy znajdę gdzieś takowy? I gdzie?

Tak. Exactly. Wolnego. I to szybko. Na gwałt niemalże. Bo inaczej grozi mi, że zbankrutuję niechybnie. Jak opłacę już wszystkie potrzebne rachunki, czynsz, PGE, itede, itepe, itede – to właściwie reszta to idzie na książki. A od kiedy zainwestowałam w Kindle’a – po tym jak mój nieodżałowanej pamięci Kobo wyzionął był ducha po ośmiu pięknych wspólnych latach – idzie na e – booki. To straszne, ale ja za chwilę mogę nie mieć co czytać. Mówię serio. W akcie desperacji ściągnęłam jakieś dwadzieścia darmowych pedeefów z absolutną klasyką gatunku wszelakiego – tym samym po raz nie – wiem – który przeczytam „Nad Niemnem”.

W ramach bycia oryginałem właśnie wałkuję podręcznik akademicki do archiwistyki. W formacie pedeef. Darmowy, żeby było jasne. No i – dla nas (pasjonatów archiwistyki) – to klasyka. Gatunku.