„To będzie dobry rok!”. Był nietypowy. Bardzo. Trudno było o nudę – tyle się działo. Moje Miasto zamieniłam na własne mieszkanie. Zmieniłam pracę. Podjęłam studia podyplomowe. Oczywiście, są też sprawy, które były przykre. Pewnych rzeczy – mimo starań – nie udało mi się pozamykać. Natomiast niewątpliwie był to rok bardzo ważny. Tworzymy Dom z moją B. ❤️
A miałam już nic nie jeść… Tylko co ja zrobię, że moja miłość do karmelu zawsze zwycięża? No i właśnie – w Krakowie – zjadłam kawałek sernika z karmelem. I się nasłuchałam o krakowskim spleenie. Tradycyjnie – byłam u Ziemby.
„Chmury wiszą nad miastem, ciemno i wstać nie mogę Naciągam głębiej kołdrę, znikam, kulę się w sobie Powietrze lepkie i gęste, wilgoć osiada na twarzach Ptak smętnie siedzi na drzewie, leniwie pióra wygładza
Poranek przechodzi w południe, bezwładnie mijają godziny Czasem zabrzęczy mucha w sidłach pajęczyny A słońce wysoko, wysoko świeci pilotom w oczy Ogrzewa niestrudzenie zimne niebieskie przestrzenie
Czekam na wiatr, co rozgoni Ciemne skłębione zasłony Stanę wtedy na „RAZ!” Ze słońcem twarzą w twarz
Ulice mgłami spowite, toną w ślepych kałużach Przez okno patrzę znużona, z tęsknotą myślę o burzy A słońce wysoko, wysoko świeci pilotom w oczy Ogrzewa niestrudzenie zimne niebieskie przestrzenie
Czekam na wiatr, co rozgoni Ciemne skłębione zasłony Stanę wtedy na „RAZ!” Ze słońcem twarzą w twarz„
Mój Brat – Mój J. – przywiózł mi dawno temu z Londynu kubek. Na kubku był napis: World’s Greatest Sister (Najlepsza Siostra Na Świecie). Wczoraj dostałam od Niego i od Mojej Bratowej poniższy prezent. Kubek. Nie pomylili się. Królowa Jest Tylko Jedna!
„Śpiewać każdy może… podobno” – stwierdziłam z rana, odśpiewawszy ,, Przetańczyć całą noc” (maj heds tu lajt tu traj tu set it dałn) 🙂Tym sposobem – cały dzień u mnie lecą kolędy. Ot, mała plejlista. Coś na kształt tej jesiennej. Z tą różnicą, że zawiera kolędy. Albo pastorałki.
Dokladnie rok temu – 21ego grudnia 2017 – odebrałam klucze do mojego em – kwadratu, który finalnie zyskał miano Dziurawego Buta.
To był… niesamowity rok. Pod wieloma względami przełomowy. Tyle się wydarzyło. Wiem, że do Sylwestra jeszcze trochę czasu, ale rocznica odebrania kluczy do pierwszego własnego mieszkania, to jednak… to jednak jest coś.
Spełniłam swoje Największe Marzenie. Całe życie marzyłam, by dać dom Psiakowi, który tak tego domu potrzebował. Psiakowi, którego przeżyć nie życzyłabym nikomu (nawet największemu wrogowi). Dałam dom mojej Pięknej B., mojej Malutkiej B. B. jest czarną niedużą sunią – korpulentną, na krzywych łapkach i z uroczo stojącymi uszami. Bardzo wiele złego zaznała od ludzi. Zanim pod koniec września zamieszkałyśmy razem, przez dwa miesiące się poznawałyśmy – jeździłam do B. co tydzień, zazwyczaj w poniedziałek. O rany, znowu ryczę ze wzruszenia, jak teraz na Nią patrzę – szczęśliwą, bezpieczną, kochaną. Właśnie śpi – łepek położyła na moich kolanach. Jest zmęczona – niedawno wróciłyśmy ze spaceru.
Nie ma już z nami naszego Servisa – odszedł w lutym. Mam oczy w bardzo mokrym miejscu, wiem…
Pracuję w miejscu, w którym czuję się bardzo dobrze. W miejscu, w którym się odnalazłam. Wśród ludzi, których lubię. Robię to, co sprawia mi przyjemność.
Tatuaż zrobiony w styczniu – wyjątkowy – jak cały ten rok.
Śniadanie pod czujnym okiem Dona Corleone – tego mi było trzeba! Przyznaję się bez bicia: mam dziś jakiś przedświąteczny kryzys i nic mi się nie chce. No, ale – życie życiem jest i do miasta wyjść muszę. Ogarnąć banki, dworce PKP (tak, tak, bilety na wyjazd!), a na 18 zdążyć na Wigilię do moich Wiewiór, do miejsca, które po dziś dzień jest moim drugim domem; do miejsca, w którym poznałam Ziembusię (i znów się rozklejam, kiedy o Niej myślę…).
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.