Dziewięćdziesiąt i trzy

Urodził się dokładnie dziewięćdziesiąt trzy lata temu. Dziadziuś. Mój Ukochany Dziadziuś. Słowo „Dziadek” w odniesieniu do Niego brzmi jakoś… zbyt twardo. On jest takim Dziadziusiem o jakim pisano w „Dzieciach z Bullerbyn”. Wrażliwym, dobrym Człowiekiem. Kochającym i kochanym.

Ja naprawdę nie potrafię nie płakać, gdy o Nim mówię. Ja naprawdę nie potrafię nie płakać, gdy o Nim piszę. Nie potrafię nie płakać, kiedy myślę o moim „Zawrociu” – rodzinnej wsi Dziadziusia. Dzisiaj się popłakałam, gdy moja „zawrociańska” Rodzina wyjeżdżała.

Bareja by na to nie wpadł!

Jest sobie osiedle. W miejscowości, nazwijmy ją, W. Mieszkańcy owego osiedla są aktywni na jednym z forów internetowych. I ilość hejtu i jadu, jaka czasem pojawia się na tym forum, jest po prostu nieziemska. Ja nie mówię, że ze strony wszystkich. Ale ze strony pewnej liczby osób – na pewno. Osoby obrażane dały w pewnym momencie do zrozumienia, że będą wyciągać konsekwencje prawne. Na osobach, które sieją zamęt – większego wrażenia to chyba nie zrobiło. A ja po raz kolejny zaczęłam się zastanawiać: skąd w ludziach złudna nadzieja na to, że w Internecie są tacy anonimowi? Że ukryją się pod jakimś nickiem i będzie okej? Przecież w Internecie nic nie zginie.

Bareja by tego nie wymyślił…

Hepi Berfdej tu mi

Zasadniczo nie wypada, żeby baba, co to ma lat prawie trzydzieści (cytat z wczoraj: „Jutro kończysz tyle lat… ile kończysz”) w dniu swoich urodzin tytułowała wpis na bloga: „Hepi Berfdej”. Niemniej jednak owa baba lubi czasem poprawić sobie humor śpiewaniem na cały głos. Dziś – wyskoczywszy spod pierzynki – odśpiewała sobie samej „Sto lat”.

No, dobra. Powyższe jest jedną wielką ściemą, bo budziła się długo i z trudem. Pół nocy czytała książki, które dostała w prezencie urodzinowym. A teraz wraca do tej z nich, której jeszcze nie skończyła.

To, co mamy – to chwile. Chwile szczęścia

Już za parę dni… za dni parę… moje kolejne urodziny. Trzymajmy się wersji, że osiemnaste. Ten rok jest strasznie dziwny. Niemniej jednak pozostaję otwarta na nowe przygody i wyzwania. 2016 mnie przeczołgał… oby następne lata były lepsze.

Niedawno skierowano do mnie słowa: „To, co mamy – to chwile. Chwile szczęścia”. I tak jest. Chyba tak jest. Życie bywa piękne, ale i nie.

Poniżej – zdjęcie Ziemby. Tak pięknie uczyła jak żyć. I tak kochała życie…

Czy siła jest kobietą?

Pogoda za oknem jesienna, migrena szaleje, w telewizji leci jakiś wyjątkowo mało inteligentny film, a ja umieram.

Serio. Umieram. Tak mi łeb pęka.

Nie mogąc zostawić Dziadka samego z pięcioma psami (w tym moją B. – nadal na restrykcyjnej diecie, nadal leczoną), zostałam dziś w Podkowie, z zaznaczeniem, że do domu wracamy w poniedziałek.

Czy siła jest kobietą? W sumie byłoby fajnie, gdyby jednak nią była. Silnej osoby nie powala brzydka pogoda, ani migrena. Kocham jesień. Ale nie deszczową i ponurą.

Sernik nowojorski

W biegu – pomiędzy załatwieniem jednej sprawy a tysiąca innych nie – cierpiących – zwłoki. Zrobiłam sobie małą przyjemność. Jaką – to można wyczytać z tytułu posta.

Nie powiem, żeby najnowszy film Quentina Tarantino, który obejrzałam wczoraj, mi się spodobał. Trudno mi było po nim usnąć. A, i cały czas męczę jedną książkę. I nie mogę jej zmęczyć. To tyle z szeroko pojętej kultury.

B. czuje się lepiej. Dziś wet.