Blogi o Erasmusie 

W moim życiu Erasmus bardzo wiele zmienił, tak więc myślę, że decyzja o wyjechaniu okazała się być słuszna (co nie oznacza jednakże, że – obok wzlotów – nie zaliczyłam też upadków). Niniejszy blog powstał tuż przed wyjazdem do Danii i w pierwotnym założeniu miał się ograniczać właściwie do pobytu na Eramusie. Dania nie jest Bóg wie jak popularnym miejscem wśród ,,eramusowców” z Polski (niemałą rolę odgrywają tu – na przykład – ceny, o których wysokości przekonałam się baaardzo szybko), tak więc strona www.hakaessite.wordpress.com powstała przede wszystkim z myślą o nich, by mieli skąd czerpać podstawową choćby wiedzę. 

Wybierając się na Erasmusa, warto zajrzeć na blogi osób, które na nim były. Dlatego też poniżej podaję linki do niektórych z nich. 

Powtarzałam niejednokrotnie, powtórzę raz jeszcze:

Try&enjoy!:)

Problem ze słuchem – gdzie szukać wsparcia?

Pomyślałam, że warto byłoby podzielić się z Czytelnikami bloga informacjami, gdzie warto szukać pomocy w przypadku problemów ze słuchem. Nigdy nie korzystałam wprawdzie z 1% podatku, więc takich informacji tu się nie znajdzie, jak również nigdy nie miałam przyznanych – w ramach orzeczenia o niepełnosprawności – punktów 7. i 8. (stała bądź długotrwała opieka drugiej osoby, konieczność stałego współudziału na co dzień opiekuna dziecka w procesie jego leczenia, rehabilitacji, edukacji). Niemniej jednak – trochę w swoim życiu przygód zwiazanych z niepełnosprawnością przeszłam… i wiem, jak wsparcie jest potrzebne.

Tak więc – kilka przydatnych (mam nadzieję!) linków zamieściłam na podstronie Polecane linki (przy czym trzeba pamiętać, żeby trochę ,,zjechać” w dół). Dziękuję Natalii (autorce bloga ,,Słysząca na nowo”) za wyrażenie zgody na umieszczenie odnośnika do jej strony. W razie pytań – sama również służę pomocą, formularz kontaktowy znajduje się w zakładce ,,kontakt”.

(Tego uroczego ślimaka zaczerpnęłam ze strony tapeciarnia.pl 🙂

Nieba. Wielkie nieba :)

A u mnie zmiany, zmiany 🙂 robi się coraz ciekawiej, póki co – mi się te zmiany podobają 🙂 jedyne, na co narzekam, i z czym się cały czas boksuję, to zdrowie, ale liczę, że i z tym dojdę do ładu. 

Magisterium? Pierwsze poprawki już Promotorowi wysłałam. Muszę jeszcze kilka rzeczy dodać, ale to, niestety, wymaga ode mnie posiedzenia w bibliotece – cóż, zrobi się i to. 

Zmiany powoli będą dokonywać się także na moim blogu. Cały czas nad nimi myślę. Na razie zmiana jest drobna – podłączyłam do niego konto na Instagramie. Szatański pomysł posiadania własnej domeny cały czas za mną chodzi. Ponieważ jednak ktoś zwrócił się do mnie z pewną propozycją – rozważam obydwie opcje. Zastanawiam się także nad stworzeniem facebookowej strony bloga.

Aktualnie mam fazę na twórczość Meli Koteluk. Tak, może i zmienia się to wszystko u mnie jak w kalejdoskopie, ale ja już taka jestem. Może i flegmatyczna, ale od czasu do czasu zastrzyk takiej energetycznej muzyki mi się przydaje. 

Nieba. Wielkie nieba!:) wyszło słońce!

Wielkanocna Demarczyk

Ewę Demarczyk czytelnicy bloga znają już z moich ukochanych ,,Groszków i róż”. ❤ Dzisiaj – w drugi dzień świąt wielkanocnych – jakże namiętnie słucham piosenki o tym, że a może byśmy tak, najmilszy wpadli na dzień do Tomaszowa. 

W województwie łódzkim też mam miejsca, które lubię, które mi się podobają, w których czuję się dobrze – poza samą Łodzią jest to z pewnością dom mojej cioci (siostry mamy) i Nadolna – kiedyś, myślę, o Nadolnej napiszę tu więcej…. Moje Zawrocie – wspomniane nieraz na tym blogu (Kochasz Ty dom , Zawrocie, Zawrocie) – to Dzięcioły Bliższe, rodzinna wieś rodziny S., czyli mojej rodziny. Ostatnio je trochę zaniedbałam, wiem… ale tyle się u mnie działo…

Piękną zimę mamy tej wiosny!

…a ja oddaję się lekturze. Słodkie świąteczne, wielkanocne lenistwo 🙂 wróciłam z działki pod Wyszkowem. I czytam. Nadrabiam wszelkie zaległości, które mi się narobiły. 

,,Przyjście wiosny” (Jan Brzechwa)

Naplotkowała sosna, 

że już się zbliża wiosna.

Kret skrzywił się ponuro:

– Przyjedzie pewno furą!

Jeż się najeżył srodze: 

– Raczej na hulajnodze.

Wąż syknął: – Ja nie wierzę,

przyjedzie na rowerze.

(…)

A wiosna przyszła pieszo,

już kwiatki za nią spieszą.

Już trawy przed nią rosną

i szumią: – Witaj, wiosno…


,,Dalida. Skazana na miłość”

Pochodząca z osiadłej w Kairze rodziny o włoskich korzeniach. Wykonawczyni takich przebojów jak ,,Paroles, paroles” (ach, uwielbiam!), ,,Besame mucho” czy ,,Un po ‚d ‚ amore”. Życie miała krótkie i w sumie mało szczęśliwe – w zasadzie wszystkie jej związki kończyły się niepowodzeniem: najczęściej śmiercią ukochanego (z reguły tragiczną). Tytuł filmu ,, Dalida. Skazana na miłość” brzmi – powiedziałabym – przewrotnie. Cały film kręci się – moim zdaniem – wokół tego, że ją śmierć… zewsząd osaczała. Wszyscy po kolei kochankowie, były mąż (który ją de facto wykreował na gwiazdę), rodzice (znęcający się nad rodziną ojciec – wyniszczony przez pobyt w obozie w okresie II wojny światowej), dziecko (inna rzecz, że tutaj to ona przeszła zabieg aborcji, po którym już nie mogła zajść w ciążę), wreszcie – ona sama, nie dająca sobie rady ze swoim życiem. I tak naprawdę jedyną osobą w miarę trzeźwo patrząca na świat w tym filmie został pokazany rodzony brat artystki – będący równocześnie jej menedżerem.

Przepiękna jest muzyka w tym filmie – złożona z jej utworów. Utworów ,,zsynchronizowanych” z poszczególnymi etapami jej życia – każdy nowy etap to inny utwór. Aktorka grająca główną rolę – jest jeszcze ładniejsza od oryginału. Popłakać sobie na tym filmie można – choćby ze względu na to, że nam żal się robi tej Dalidy nieszczęsnej. Aczkolwiek jej utwory też bywają bardzo wzruszające.

Un po ‚d ‚ amore

Panie Mróz! Ja Panu Nie Wybaczę!

I tak oto światło dzienne ujrzał nowy tom przygód mojej ulubienicy –  senior assocciate Joanny Chyłki i jej wiernego aplikanta Kordiana Oryńskiego (bardziej znanego jako Zordon). Swego czasu o obojgu pisałam. Tematyka??? Terroryzm i walka z Państwem Islamskim. 

Chyłka – jak to Chyłka – pije na umór, pali jeszcze więcej i klnie jak szewc z najodleglejszych krańców Targówka. I nie zwalnia tempa (chociaż – jak dowiadujemy się niemal od razu na wejściu – jest w ciąży). Zordonowi – biedaczysku – nie pozostaje nic innego, jak tylko za nią nadążyć. A przynajmniej próbować za nią nadążyć. Mimo iż nadążenie za Chyłką wydawać by się mogło niewykonalne. 

Panie Mróz, niech mi Pan powie, kto wpadł na szatański pomysł, by w końcowej scenie powieści Chyłka została oblana kwasem??? Nie dam oślepić mojej faworytki, no nie dam, nie dam!!! 

Liczę na to, że w szóstym tomie J.(oanna) Ch.(yłka) wróci cała, zdrowa, chciałoby się rzec: w stanie nienaruszonym. Jeśli Chyłce coś się stanie, to, Panie Mróz, ja Panu tego nie wybaczę!

choć będą ludzie – jak byli…

Jestem po lekturze kryminału ,,Grób mojej siostry”. Połączenie Grishama i Cobena. Wciąga tak, że w jedną noc spokojnie to przeczytasz. Główna bohaterka od dwudziestu lat poświęca się wyjaśnieniu zagadki morderstwa swojej siostry… a cała akcja zawiązuje się w momencie znalezienia szczątków denatki. Ostatecznie – osoba uznawana za niewinną, jak się okazuje – wcale taka niewinna nie jest. 

Dobry kryminał – lubię oddawać się lekturom takich książek. A tutaj mamy szybkie zwroty akcji, konkretne postacie, nic nie jest przypadkowe, wszystko – niczym w prawdziwym życiu – ma jakiś sens. I się kupy trzyma. Każdy ma do odegrania jakąś swoją rolę. Rolę, o której pisał Cyprian Kamil Norwid, w wierszu ,,Marionetki”, umieszczonym na końcu tego postu. 

A ja znów choruję, siedzę w domu, biorę leki. Teraz, gdy za oknem wiosna! Tym razem to jakaś wirusówka – chodzi to cholerstwo ostatnio po ludziach.

Obiecany Norwid:

„Jak się nie nudzić? gdy oto nad globem

Milion gwiazd cichych się świeci,


A każda innym jaśnieje sposobem,

A wszystko stoi – i leci…

 

I ziemia stoi – i wieków otchłanie,

I wszyscy żywi w tej chwili,

Z których i jednej kostki nie zostanie,

Choć będą ludzie, jak byli…

 

Jak się nie nudzić na scenie tak małéj,

Tak niemistrzowsko zrobionéj,

Gdzie wszystkie wszystkich Ideały grały,

A teatr życiem płacony –

 

Doprawdy, nie wiem, jak tu chwilę dobić,

Nudy mię biorą najszczersze;

Co by tu na to, proszę Pani, zrobić,

Czy pisać prozę, czy wiersze – ?

 

Czy nic nie pisać… tylko w słońca blasku

Siąść czytać romans ciekawy:

Co pisał Potop na ziarneczkach piasku,

Pewno dla ludzkiej zabawy (!) –

 

Lub jeszcze lepiej – znam dzielniejszy sposób

Przeciw tej nudzie przeklętéj:

Zapomnieć ludzi, a bywać u osób

– Krawat mieć ślicznie zapięty…!”

Nie wiedziałam

Po raz pierwszy w życiu nie wiedziałam, jak zakwalifikować książkę, którą przyszło mi recenzować. Jako książkę dla młodzieży czy… czy dla dorosłych?

Chodziło o ,,Chłopca w pasiastej piżamie”. I drugą pozycję jej autora – Johna Boyne’a – zatytułowaną ,,Chłopiec na szczycie góry”. Hitleryzm, II wojna światowa, Holocaust. Osadzenie akcji obydwu powieści w realiach tamtego okresu…? Lat 30., Berghofu i lat 40., krat obozu koncentracyjnego? Nie pasuje mi to do książek dla młodzieży. Jeśliby to była powieść oparta na wspomnieniach – rozumiałabym. Gdyby to była powieść nawiązująca do żyjących wówczas postaci – rozumiałabym. Ale John Boyne napisał beletrystykę i tylko beletrystykę (literacko – skądinąd – bardzo dobrą) i – tu nasuwa się pytanie: do kogo książka o takiej tematyce powinna być kierowana? Mnie osobiście się wydaje, że raczej do starszej młodzieży (15+) i dorosłych – mających już jakąś wiedzę choćby historyczną. Trzynasto -, czternastolatkom ja bym tych książek po prostu nie dała. Tutaj – myślę – potrzeba pewnej dozy wiedzy, pewnej dojrzałości, by zrozumieć te powieści.

,,Dziennika” Anny Frank też bym raczej nie dawała uczniom gimnazjum do przeczytania. To jest dziennik, to jest dokument. Pisany przez kilkunastolatkę w ukryciu. W postaci listów do wyimaginowanej przyjaciółki, którą nazywa ,,Kitty”, Anna opisuje przerażającą rzeczywistość ukrywających się Żydów.

Do pewnych książek – co nieraz pisałam – trzeba dorosnąć. Do ich tematyki – w szczególności.
 

Jak oswoić… czarownicę?

O książkach mojego dzieciństwa… czy ja kiedykolwiek cokolwiek o nich tu pisałam? Wydaje mi się, że tak, chociaż nigdy chyba nie były to posty w całości poświęcone tym książkom. 

Taką powieścią, którą pokochałam – jest ,,Jak oswoić czarownicę?”. Czarownica Josanta pospołu z ciotką Meluzyną i urocza rodzinka: profesor matematyki, jego troje dzieci, jamnik Cosik i samochód Gracik – śmiałam się i wzruszałam razem z nimi. To opowieść o sile przyjaźni i wzajemnej dobroci. Urocza bajka – taka do poczytania przed snem, by śnić piękne sny 🙂 ja się generalnie nie nadaję na czytanie w łóżku horrorów…

Miłego jutrzejszego dnia!

Godnat:) 

Himmerland „Danish lullaby”