Oswajanie odchodzenia

Znałam Kogoś. Ten Ktoś odszedł trzy lata temu, w wieku czterdziestu lat – po długiej i ciężkiej chorobie. Do końca – walcząc. Nie poddając się. Nie słyszałam od Niej słowa skargi. Nigdy. Była niesłychanie silna. Raz jeden jedyny w życiu powiedziała mi:

– Wiesz… ja już nawet zęby myję na raty, bo nie jestem w stanie ustać przy umywalce…

W dalszym ciągu nie mogę pogodzić się z tym, że Jej nie ma.

Wiersz, który już zawsze będzie mi się z Nią kojarzył:

,, Chciałem nauczyć Cię latać,

byś sens odnalazła w tłumie,

lecz Ty po wertepach świata

nawet stąpać nie umiesz.

Ale się nie martw, nie trzeba,

nim smutek w sercu się lęgnie.

Jeszcze dosięgniesz Ty nieba

nim niebo Ciebie dosięgnie.

Bo dam Ci przewodnik po chmurach

ze wszystkich dokładny najbardziej –

jeśli kiedyś zapragniesz, to w chmurach

z pewnością mnie znajdziesz.

Dziś wracać na Ziemię mi nie każ,

choć Ziemia z błękitów mnie woła,

bo tego nie zmienisz w Człowieka,

kto raz się przemienił w Anioła.

Posłuchaj, dopóki żyjesz,

co mądrość pod nosem mruczy.

Że czasem do lotu się wzbijesz

zanim się stąpać nauczysz… „

(K. Buszman, Przewodnik po chmurach)

Back to black

Jako wielbicielka czarnego koloru (czarność nad czarnościami i wszystko czarność!) z radochą wcisnęłam się w ukochane, jesienne, czarne ciuchy. Humoru aż tak czarnego jeszcze nie mam (aczkolwiek zazwyczaj humor też mam czarny). Literatura, którą polecam na krótkie jesienne wieczory to z kolei – za przeproszeniem – „odmóżdżacze”, a więc takie książki przy których można się pośmiać. Mój jesienny „napój Bogów” to kawa. Choć to ostatnie jest dla mnie „napojem Bogów” nie tylko jesienią. Aaa – i z mlekiem! Małą czarną piję rzadko!

Tak dziś – ot, tak

,, O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny

I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,

Dżdżu krople padają i tłuką w me okno…

Jęk szklany… płacz szklany… a szyby w mgle mokną

I światła szarego blask sączy się senny…

O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny…

Wieczornych snów mary powiewne, dziewicze

Na próżno czekały na słońca oblicze…

W dal poszły przez chmurną pustynię piaszczystą,

W dal ciemną, bezkresną, w dal szarą i mglistą…

Odziane w łachmany szat czarnej żałoby

Szukają ustronia na ciche swe groby,

A smutek cień kładzie na licu ich miodem…

Powolnym i długim wśród dżdżu korowodem

W dal idą na smutek i życie tułacze,

A z oczu im lecą łzy… Rozpacz tak płacze…

To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny

I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,

Dżdżu krople padają i tłuką w me okno…

Jęk szklany… płacz szklany… a szyby w mgle mokną

I światła szarego blask sączy się senny…

O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny…

Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny…

Kto? Nie wiem… Ktoś odszedł i jestem samotny…

Ktoś umarł… Kto? Próżno w pamięci swej grzebię…

Ktoś drogi… wszak byłem na jakimś pogrzebie…

Tak… Szczęście przyjść chciało, lecz mroków się zlękło.

Ktoś chciał mnie ukochać, lecz serce mu pękło,

Gdy poznał, że we mnie skrę roztlić chce próżno…

Zmarł nędzarz, nim ludzie go wsparli jałmużną…

Gdzieś pożar spopielił zagrodę wieśniaczą…

Spaliły się dzieci… Jak ludzie w krąg płaczą…

To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny

I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,

Dżdżu krople padają i tłuką w me okno…

Jęk szklany… płacz szklany… a szyby w mgle mokną

I światła szarego blask sączy się senny…

O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny…

Przez ogród mój szatan szedł smutny śmiertelnie

I zmienił go w straszną, okropną pustelnię…

Z ponurym, na piersi zwieszonym szedł czołem

I kwiaty kwitnące przysypał popiołem,

Trawniki zarzucił bryłami kamienia

I posiał szał trwogi i śmierć przerażenia…

Aż, strwożon swym dziełem, brzemieniem ołowiu

Położył się na tym kamiennym pustkowiu,

By w piersi łkające przytłumić rozpacze,

I smutków potwornych płomienne łzy płacze…

To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny

I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,

Dżdżu krople padają i tłuką w me okno…

Jęk szklany… płacz szklany… a szyby w mgle mokną

I światła szarego blask sączy się senny…

O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny…

(Leopold Staff Deszcz jesienny)

An ant

Mrówka zaszyła się w swoich czterech kątach. Odpoczywa po pracowitym tygodniu. Oddaje się lekturze kryminału, a w tle lecą jej ulubione kawałki. Choć wczoraj Mrówkę naszło na utwory melancholijne. Bo wczoraj faktycznie był jakiś melancholijny ten dzień.

No i listopad się zbliża. Listopadowa zaduma. Ale czy ona już w październiku się zaczyna?