Bardzo Słony Karmel

Noworoczne postanowienie wzięło w łeb. Zero słodyczy! Niestety. Miłość do karmelu zwyciężyła. Pospołu z miłością do kawy (to już lepiej; kawy można nie słodzić i tak też uczyniłam). Do Labour Cafe na Ordynackiej wdepnęłam celem wypicia kawy właśnie. Wszak dla mnie dzień bez kawy – dniem straconym. A ze akurat się – niestety! – tarta ze słonym karmelem napatoczyła, to i jej skubnęłam.

Słucham właśnie niezrównanego Jeremiego (P.). Piosenki ze współtworzonego przezeń Kabaretu towarzyszą mi od dzieciństwa – tak Dziadziuś, jak i Mecenas S. bardzo namiętnie karmili mnie twórczością rzeczonego Jeremiego.

Addio, pomidory! Lubię. Niemniej jednak moją ukochaną piosenką Kabaretu pozostaje…

…nie, nie ta, gdzie Kalina J. przekonywała, ile to w Niej jest seksu

…ale utwór – też Kaliny! – w którym żaliła się Ona na Romea, co to może nie ma na klimat nasz palta, może właśnie dokańcza Tybalta:

Miłej reszty weekendu!:)