Gdzie pracowali Apostołowie?

Tak mnie zapytano. Ostatnio. Gdzie pracowali Apostołowie? Ujęło mnie tak sformułowane pytanie, więc je zapisuję… tak, żeby nie umknęło gdzieś w otchłani pamięci… W oddali. W bardzo dalekiej oddali.

Dostałam bardzo miły prezent. Książkę jednego z Moich Wykładowców z dedykacją Pana Profesora. Wczoraj – grzebiąc w moich papierach – wyszperałam mój indeks. Z tych dobrych wrocławskich czasów. Indeks, z którego zdjęcie (tak, moje!) widział wyłącznie Mecenas S., bo jest po prostu dramatyczne.

Dziękuję, Panie Profesorze!

Niewątpliwie Wrocław – to był bardzo barwny czas w moim życiu. Myślałam o dalszej ścieżce kariery naukowej, działałam w kole naukowym, intensywnie się uczyłam, znalazły się gdzieś we mnie większe pokłady wiary w siebie i swoje możliwości. Nie należałam do kujonów (broń Boże!), ale naukę lubiłam. Przed egzaminem z historii nowożytnej na drugim roku popełniłam jeden z bardziej znanych swoich limeryków:

„Jestem taka śliczna, mądra, sprytna,

że pikusiem dla mnie nowożytna!

I zdam to wszystko z palcem w de,

nic nie przestraszy jutro mnie,

bo jam Helena jest wybitna!”

Egzamin zdałam w pierwszym terminie. Na 4,5.

Poznałam wielu ciekawych ludzi. Z częścią z nich do dziś mam kontakt. Bardzo dawno się nie widzieliśmy, ale kontakt telefoniczny czy mailowy jest.

Jeśli nie mieszkałabym w moim podwarszawskim mieszkaniu (czyli znanym wśród czytelników mrowiska Dziurawym Bucie), zamieszkałabym we Wrocławiu. Albo w Kopenhadze. To jest pewne.

A póki co, pozdrawiam znad smażenia kolejnych limeryków.

Opowieść o Agacie

Jakieś czternaście lat temu po raz pierwszy usłyszałam utwór „Moi przyjaciele”. Właściwie całe studia upłynęły mi na słuchaniu piosenek Agaty Budzyńskiej (1964 – 1996), spod której pióra wspomniany utwór wyszedł. Lubię poezję, a jeśli jest śpiewana – to zdarza się, że w jakimś utworze zagustuję szczególnie. Tak było z „Agatowym” „Aniołkiem”. Tak było z Jej „Cierpliwością”. Tak było z Jej słowami:

„Czekałam na Ciebie nad brzegiem wielkiej wody
Ucząc się od niej, ucząc cierpliwości
Jak Ci wytłumaczyć, jak wytłumaczyć
Że wciąż umieram z tej miłości
Jak Ci wytłumaczyć, jak wytłumaczyć
Że wciąż umieram z tej miłości…”

Agata Budzyńska jest – obok Jonasza i niezrównanej A. O. – jedną z moich poetów (poetek?). Takich naprawdę ulubionych.

(Źródło zdjecia: Kurier Lubelski)

Książkowo – wyjazdowo

Robię plany. Planuję, jakie książki przeczytam. Jakie miejsca odwiedzę. Jak będę obchodzić czwartą rocznicę mojego blogowego gryzmolenia. To wszystko sobie w jakiś sposób planuję. Jutro zaczynam nową pracę, więc porobione wcześniej plany mogą mieć znaczenie kolosalne w organizacji czasu. W miarę możliwości będę pisać tutaj, na Mrowisku.

Pozdrowienia ciepłe,

Wasza

Mrówka

Widok na sufit

Życie z widokiem na sufit…

Znów jestem w sytuacji, w której myślę najpierw o innych, a dopiero potem o sobie, gdzieś tak na szarym końcu. Nie zastanawiam się już, jak długo to jeszcze potrwa. Zastanawiam się, jak uniknąć podobnych błędów w przyszłości. Nie chcę – i nie będę – rezygnować ze swoich planów. Nie piszę „marzeń”, bo marzeń – jak wiadomo – już nie mam.

Dwa i zero

Weszłam w rok, w którym skończę dwadzieścia osiem lat. Weszłam w rok spod znaku „dwa i zero”. Weszłam – z dobrą książką w ręku, z filiżanką ulubionej herbaty.

Weszłam w czwarty rok mojego blogowania, w czwarty rok zachwytu nad Danią i Najpiękniejszym Językiem Świata (to również czwarty rok nauki!).

Przez te cztery lata pozamykałam wiele rozdziałów swojego życia. Kilka nowych pootwierałam.

Czasami jeden dzień może zmienić komuś życie. A co dopiero tydzień– to z książki Agnieszki Olejnik „Zabłądziłam”. Moje życie przez cztery lata pisania – zmieniło się diametralnie.

Nie wypada takich rzeczy opowiadać

Utwór „Pierścień i róża” przeżywa właśnie renesans. Wałkowany jest na okrągło, bo primo Rodzice szykują się do wystawienia go na scenie, a secundo – bo parę dni temu go sobie przypomniałam, spędzając bardzo miły wieczór.

Słuchając z tegoż filmu piosenki „Tak nie można” miałam przed oczami popełniony swego czasu tekst „Daj chłopaka”, który napisałam… kiedyśtam. Kiedyśtam dawno, dawno temu. Poznanie Bulbulka swojego życia, a tym samym stanie się czyjąś Bulbiną (ale nie czyjąś służącą, o nie) jeszcze przede mną. I to jest właściwie jedna z niewielu rzeczy, która nie zmieniła się w tym 2019 roku.

Poza tym – ten rok nie był tak dobry jak 2018, może dlatego, że w pierwszym dniu stycznia nie wyciagnęłam z kieszeni pięciu dych w jednym banknocie?

Może i nie wypada takich rzeczy opowiadać… Ale – no, nie wyciągnęłam.

Podsumowując ten rok – już zawsze „The Sound of Silence” będzie mi się z „dziewiętnastym” kojarzyło.