Tak mnie zapytano. Ostatnio. Gdzie pracowali Apostołowie? Ujęło mnie tak sformułowane pytanie, więc je zapisuję… tak, żeby nie umknęło gdzieś w otchłani pamięci… W oddali. W bardzo dalekiej oddali.
Dostałam bardzo miły prezent. Książkę jednego z Moich Wykładowców z dedykacją Pana Profesora. Wczoraj – grzebiąc w moich papierach – wyszperałam mój indeks. Z tych dobrych wrocławskich czasów. Indeks, z którego zdjęcie (tak, moje!) widział wyłącznie Mecenas S., bo jest po prostu dramatyczne.
Dziękuję, Panie Profesorze!
Niewątpliwie Wrocław – to był bardzo barwny czas w moim życiu. Myślałam o dalszej ścieżce kariery naukowej, działałam w kole naukowym, intensywnie się uczyłam, znalazły się gdzieś we mnie większe pokłady wiary w siebie i swoje możliwości. Nie należałam do kujonów (broń Boże!), ale naukę lubiłam. Przed egzaminem z historii nowożytnej na drugim roku popełniłam jeden z bardziej znanych swoich limeryków:
„Jestem taka śliczna, mądra, sprytna,
że pikusiem dla mnie nowożytna!
I zdam to wszystko z palcem w de,
nic nie przestraszy jutro mnie,
bo jam Helena jest wybitna!”
Egzamin zdałam w pierwszym terminie. Na 4,5.
Poznałam wielu ciekawych ludzi. Z częścią z nich do dziś mam kontakt. Bardzo dawno się nie widzieliśmy, ale kontakt telefoniczny czy mailowy jest.
Jeśli nie mieszkałabym w moim podwarszawskim mieszkaniu (czyli znanym wśród czytelników mrowiska Dziurawym Bucie), zamieszkałabym we Wrocławiu. Albo w Kopenhadze. To jest pewne.
A póki co, pozdrawiam znad smażenia kolejnych limeryków.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.