Oswajanie odchodzenia

Znałam Kogoś. Ten Ktoś odszedł trzy lata temu, w wieku czterdziestu lat – po długiej i ciężkiej chorobie. Do końca – walcząc. Nie poddając się. Nie słyszałam od Niej słowa skargi. Nigdy. Była niesłychanie silna. Raz jeden jedyny w życiu powiedziała mi:

– Wiesz… ja już nawet zęby myję na raty, bo nie jestem w stanie ustać przy umywalce…

W dalszym ciągu nie mogę pogodzić się z tym, że Jej nie ma.

Wiersz, który już zawsze będzie mi się z Nią kojarzył:

,, Chciałem nauczyć Cię latać,

byś sens odnalazła w tłumie,

lecz Ty po wertepach świata

nawet stąpać nie umiesz.

Ale się nie martw, nie trzeba,

nim smutek w sercu się lęgnie.

Jeszcze dosięgniesz Ty nieba

nim niebo Ciebie dosięgnie.

Bo dam Ci przewodnik po chmurach

ze wszystkich dokładny najbardziej –

jeśli kiedyś zapragniesz, to w chmurach

z pewnością mnie znajdziesz.

Dziś wracać na Ziemię mi nie każ,

choć Ziemia z błękitów mnie woła,

bo tego nie zmienisz w Człowieka,

kto raz się przemienił w Anioła.

Posłuchaj, dopóki żyjesz,

co mądrość pod nosem mruczy.

Że czasem do lotu się wzbijesz

zanim się stąpać nauczysz… „

(K. Buszman, Przewodnik po chmurach)