Jako wielbicielka czarnego koloru (czarność nad czarnościami i wszystko czarność!) z radochą wcisnęłam się w ukochane, jesienne, czarne ciuchy. Humoru aż tak czarnego jeszcze nie mam (aczkolwiek zazwyczaj humor też mam czarny). Literatura, którą polecam na krótkie jesienne wieczory to z kolei – za przeproszeniem – „odmóżdżacze”, a więc takie książki przy których można się pośmiać. Mój jesienny „napój Bogów” to kawa. Choć to ostatnie jest dla mnie „napojem Bogów” nie tylko jesienią. Aaa – i z mlekiem! Małą czarną piję rzadko!
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.