Niedawno wróciłyśmy ze spaceru. Księżniczka B. śpi. A ja – popijając kawę – stwierdzam, że tak naprawdę w tym momencie zaczął się mój weekend. Wczoraj przez cały wieczór miałam zajęcia. Dzisiaj od rana również.
No właśnie. Serce gryzie nostalgia. Lód duszy nie ścina. Mahalii śpiewającej swój czarny, smętny blues też nie słychać.
Dzień wprawdzie jeszcze trwa, ale powoli chyli się ku końcowi…
A tak dzisiaj miałyśmy zielono…
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.