Fit Panis hominum

Jutro znów 11.09. A tak w ogóle to… dziś niedziela. Jak co roku – msza. Rocznicowa. Na Komunię z pewnością popłyną słowa mojej ukochanej pieśni Cesara Francka. Wzruszę się wtedy – jak zawsze, gdy ją słyszę.

Panis angelicus

Fit panis hominum;

Dat panis coelicus

Figuris terminum.

O res mirabilis!

Manducat dominum

Pauper, pauper

Servus et humilis.

Pauper, pauper

Servus et humilis.

Moje myśli zawsze wtedy są z Tatą. Moim ukochanym, najdroższym Tatą. Jak bardzo ten cholerny jedenasty jest dla Niego ciężki, ja mogę się tylko domyślać. Ja kilkakrotnie tutaj o tym wspominałam. Oczywiście, nie napiszę tego wprost, bo… bo nie mogę. Napomknę. Czasami.

Piszę. Przez łzy, ale piszę. Bo ja też mam prawo przeżywać. Całe życie z tym żyję. Na cmentarz – chodzę od małego, praktycznie co tydzień. Ich zdjęcia, Ich portrety – takich radosnych, uśmiechniętych – są u nas w domu. Pamiętam, że jako dziecko – takie małe, pięcio -, sześcioletnie – strasznie chciałam znać szczegóły. I strasznie zaczęłam Tatę wypytywać. Interweniowała Mama – stanowczo poprosiła, żeby Go nie pytać, powiedziała, że On to bardzo przeżył…

Potem przez wiele, wiele lat nie ruszałam tematu. Ale – Ci, którzy Ich znali – rodzina, przyjaciele, świadkowie wypadku – sami się zaczęli przede mną otwierać. Kiedy opisano mi, co się wydarzyło – nie spałam przez kilka nocy. Otworzył się także Dziadziuś. Opowiedział mi.

(Echhh… znowu ryczę, boję się, że za moment obudzę cały dom.)

Zapytałam: kim jestem i dokąd idę?

W odpowiedzi usłyszałam:

Dałem Ci cały świat,

półkule obie

I oceanów wielki szmat

Dałem Ci rozum w głowie

I osiemdziesiąt do stu lat

ludzkiego losu.

A ty wybieraj tak czy nie,

czy będziesz słuchać mego głosu.

Dałem Ci wszystkie cuda świata,

także te nie odkryte.

I gwiazdy, co wracają nocą,

choć nikną bladym świtem.

Wszystko jest w Twojej mocy

zależne od zrozumienia.

Jedna prawda moja jest –

to sens Twego istnienia.

Dziadziuś. Za dwa tygodnie skończy 91 lat. Serce boli, gdy patrzę, jak ciężko Mu chodzić. Jak coraz mniej sprawne są Jego palce… jak trudno Mu prosić nas o pomoc… tak stara się być samodzielny. W lipcu najadłam się strachu – przewrócił się na moich oczach, trudno było Mu wstać. Wczoraj wróciłam do domu – był taki szczęśliwy!… A ja cieszyłam się razem z Nim. Ukochane moje Zawrocie – to Jego rodzinna wieś… Kocham Go najbardziej na świecie. Dziadek… Dziadzio… dla mnie to Dziadziuś. Mój Dziadziuś ❤

Ojej, wylałam już ocean łez. Dlaczego ja tak łatwo się wzruszam…?