Upały – jak się okazało – mi nie służą, niestety. Wprawdzie poczynione powyżej wyznanie jest jedynie przenośnią… no, ale to nie zmienia faktu, że w taki gorąc trudno jest funkcjonować. I nawet nauka MOJEGO duńskiego nie jest aż tak efektywna… ciężko jest się skupić, po prostu.
(Sierpniowy zaduch (jakieś… trzydzieści stopni? Do termometra jakoś mi nie po drodze!) i smród walący od worków ze śmieciami. Ja stokrotnie przepraszam, ale za moment to ja dostanę fioła. Przejście ulicą wczoraj okazało się być nie lada wyczynem. Worki stoją przed bramami niektórych posesji i czekają na zabranie, smażąc się jak na patelni. Niestety, musiałam to napisać. I tym samym wykasować z siebie to, co mnie irytuje!)
Post o wakacyjnej nauce duńskiego – jutro. Najdalej w sobotę. Tymczasem – możliwe, że wielu panów – kierując się tytułem wpisu – liczyłoby na zdjecie śpiącej, nagiej niewiasty. Nic z tego, panowie! Na otarcie łez macie fotkę poduchy.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.