Ech…
Dziś czuję się jak mrówka, gdy
czyjś but tratuje jej mrowisko.
Dawno nie miałam w głowie tak przytłaczającej pustki. (O ile o pustce można powiedzieć, że przytłacza.) Ze wszystkich sił staram się doszukiwać pozytywów we wszystkim, co mnie spotyka, ale… Święto Zmarłych – które – wiadomo – nie nastraja optymistycznie – powodowało (jak u wielu ludzi chyba) refleksje nad życiem i śmiercią.
Pamiętam moment, kiedy po raz pierwszy zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo kruche jest ludzkie życie. Jedna po drugiej odeszły dwie bardzo młode osoby. Mój łacinnik zmarł śmiercią tragiczną w wieku 25 lat. Moja koleżanka odeszła we śnie mając lat 22. Wtedy uświadomiłam sobie tę kruchość. Kruchość życia.
Czemu mi dałeś wiarę w cud
a potem odebrałeś wszystko?
Ze mną jest – możnaby rzec – bardzo rozmaicie. Dzisiaj byłam u jednego specjalisty. Jutro będę u kolejnego. I tak już… od kilku tygodni. To znaczy: prawie od dwóch miesięcy.
Ja się nie skarżę na swój los,
choć wiem, jak będzie jutro rano.
Dużo piszę, bo pisanie przynosi chociaż odrobinę ulgi. A tak to mija dzień za dniem…
Tyle powiedzieć chciałam Ci
zamiast… pacierza na dobranoc.
No właśnie. Dobranoc.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.