Jezioro osobliwości

To może paradoksalnie brzmi, ale są dramaty, które kończą się happy endem’ 

(Krystyna Siesicka ,,Jezioro osobliwości”)

Happy end! Z aparatem już jest znacznie lepiej! 🙂 Profilaktycznie jeszcze leżakuje w osuszaczu, ale założyłam go dziś i – słyszałam, słyszałam, słyszałam! Dla mnie to sprawa życia i śmierci – i to prawie że dosłownie. Nie słysząc, jak nietrudno się domyślić, nie jestem w stanie funkcjonować. Wczoraj – nie chcą przegapić tak pięknej pogody – wyszłam na spacer (Myszora nie ruszałam; boję się jeździć na rowerze, gdy jedno moje ucho jest nieczynne; a nuż czegoś nie usłyszę i coś się wydarzy…brrr! Aż się boję myśleć!). Nie ukrywam, że nie był to zbyt przyjemny spacer, to znaczy błyskawicznie rozbolała mnie głowa (jedno ucho przerabiało wszystkie dźwięki), męczyłam się, bo mimo wszystko musiałam zdecydowanie baczniej się wszystkiemu przyglądać, zdecydowanie bardziej uważać, gdy z kimś rozmawiałam (na przykład w sklepie) – dla mnie to był bardzo duży wysiłek. Liczę, że jutro już będzie wszystko w najlepszym porządku i – zaopatrzona w obydwa aparaty – popedałuję na Myszorze do miasta. To znaczy – do miasta i tak jutro będę musiała pójść, ale to od posiadania aparatu zależy, czy skorzystam z gościnnego grzbietu Myszora, czy może z moich własnych osobistych kończyn dolnych.

Jak wspomniałam wyżej – mój mały ‚dramat’ się zakończył (mam nadzieję!), ale z uwagi na to, że aparatu dziś nie zakładam – nigdzie się dzisiaj nie wybieram. Właśnie powoli kończę kolejną pracę zaliczeniową. Za oknem…

‚o szyby deszcz dzwoni, 

deszcz dzwoni jesienny

i pluszcze jednaki, 

miarowy, 

niezmienny –

dżdżu krople padają

i tłuką w me okno,

jęk szklany, 

płacz szklany,

a szyby w mgle mokną.’

Jak widać – pogoda do wyjścia dokądkolwiek nie zachęca. Także plan na dziś – dokończyć tę pracę. I mieć o jedną już pracę mniej do pisania.

IMG_20160616_152308