Trochę się już otrząsnęłam. Dziś już jest znacznie lepiej – świeci piękne słońce, a ja szykuję się na zajęcia z duńskiego! 🙂 Będą to zajęcia ostatnie – na przyszły tydzień zaplanowano testy końcowe. Więc raczej czeka mnie pracowity weekend – nad książkami do duńskiego. Jutro mam w planach napisanie posta dotyczącego egzaminów – jak one tutaj wyglądają, jak się przygotowywać etc. Równo za dwa tygodnie opuszczam Kopenhagę, opuszczam Danię – wracam do Polski. Do Podkowy, za którą się tak stęskniłam. Był czas, kiedy mi się ten pobyt okropnie dłużył. Sam początek rzewnie przepłakałam. Ale wytrzymałam jakoś te pięć miesięcy. I – biorąc pod uwagę to, jak bardzo związana jestem z moją rodziną, a w szczególności z moim ukochanym Dziadkiem – sama jestem pełna podziwu dla siebie.
Lekarstwo na doła? Rozmowa z Mecenasem S. Tata wytłumaczył mi, że to, iż coś mi nie wyszło i pierwszy raz w mojej pięcioletniej karierze studenckiej powinęła mi się gdzieś noga, to nie jest koniec świata. Potem rozmowa z Mamą. Dziadziusia nie chciałam denerwować.
Lekarstwa na doła ciąg dalszy? Przesłuchanie piosenek mojego ulubionego Kabaretu – obejrzenie teledysków, wywiadów. Uwielbiam ich utwory – są bardzo optymistyczne, od razu podnoszą (mnie) na duchu.
No a dziś – jak na dworze jest tak pięknie, popedałuję przed siebie na niezawodnym Myszorze!
Dobry humorze, trwaj!
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.