‚Pamięć pamięta o pamięci
i pewnie nigdy nie przestanie.
Więc muszę – Ziemia wciąż się kręci
pożegnać tamto pożegnanie.
Zrobiłaś dłonią mały ruch
i powiedziałaś: usiądź, nie stój.
A to był gest. I tylko gest
i nic nie było oprócz gestu.
Wiedziałem już, co mówić chcesz,
i chciałem przerwać Ci w pół słowa,
bo Ciebie więcej niźli mnie
miała kosztować ta rozmowa.
Nie znaleźliśmy swoich ról
wśród powtarzanych słów zbyt wielu.
Bo to był ból. I tylko ból.
I nic nie było oprócz bólu.
Gdy nagle rozległ się Twój śmiech
w nieznanym, urywanym rytmie.
I pomyślałem sobie: niech –
że wszystko jedno, byle szybciej.
Zmartwiałem i błagałem los,
aby zabrakło mi oddechu.
Bo to był śmiech. I tylko śmiech…
i nic nie było oprócz śmiechu.
Nagle urwałaś. Został chłód,
który już nie mógł nas zasmucić.
Bezgłośne znaki białych nut,
melodii, której nikt nie nuci.
Już się nie było czego bać.
Baliśmy się każdego dźwięku.
Bo to był lęk. I tylko lęk –
i nic nie było oprócz lęku.
Uspokojony nagle tak
milczałem… tak jak Ty milczałaś.
Nie było nam milczenia brak,
a cisza jest wyrozumiała.
Zaczęła niknąć Twoja twarz
za gęstniejącą mroku falą.
Bo to był żal. I tylko żal.
I nic nie było – oprócz żalu.
I jeszcze gorączkowy zryw,
by wszystko uznać za niebyłe.
Przypominałem sobie sny –
takie nieważne, takie miłe…
I nagle jedna jasna myśl,
że już zatrzymać Cię nie sposób.
Bo to był los. I tylko los.
I nic nie było oprócz losu…’
Kolejna bezsenna noc. Liczenie baranów odpada – w pewnym momencie straciłam rachubę, a nie usnęłam…Zioła, które przyjmuję – też niewiele mi pomagają. Nauka uszami zaczęła mi wychodzić, więc nic ani nikt mnie nie zmusi, żebym teraz wzięła książki i zaczęła czytać o neoliberalizmie albo Niemczech faszystowskich. Sięgnęłam po wiersze Jonasza Kofty – i pogrążyłam się w lekturze. Powyższy wiersz to mój zdecydowanie najulubieńszy. Na drugim miejscu plasuje się niezrównana ‚Radość o poranku’.
Lubię poranki. Szczególnie latem…. Mają w sobie jakąś magię. Tymczasem… walczę z bezsenną nocą. Kolejną bezsenną nocą.