Zuchwała próba kradzieży :(

Dziś skończyłam pierwszą pracę egzaminacyjną, ale spotkała mnie niemiła niespodzianka.

Mianowicie – ktoś próbował gwizdnąć mojego Myszora! 😦

Czując się do dupy, do dupy i jeszcze raz do dupy – i wiedząc, że niestety bez wizyty w aptece się nie obejdzie – popędziłam w kierunku stojącej przed akademikiem Myszy, wszak to mój kopenhaski środek transportu i…

No właśnie. Nie było lusterka. To raz. Ale naprawdę pal licho lusterko.

Myszor dyndał. Dosłownie. Złodziej – widać było – mocował się z zapięciem. Na szczęście ono nie jest takie łatwe do pokonania. W pewnym momencie chyba dał sobie spokój, zadowalając się lusterkiem, ale mój stalowy rumak po prostu zawisł na ogrodzeniu, do którego był przypięty.

Przestraszyłam się, że może próbowano spuścić powietrze z opon… ale na szczęście nic takiego nie miało miejsca.

😦