Królestwo czekolady, marmurowy kościół i… Magazyn

 

Dzisiejszy post będzie dotyczył dnia wczorajszego. Powód jest bardzo prosty: przez dwa dni nie było Internetu i to, co pisałam na Facebooku o ograniczeniu swojej aktywności na Fb – dotyczyło właśnie tego; chodziło o to, żeby nie używać Internetu w smartfonie, bo to roaming (po rozmowie z Władzami Wyższymi na temat ostatniego rachunku za telefon – zdecydowanie wolę nie przeginać…).

A wczoraj się działo. Było tak ślicznie i słonecznie, że się naprawdę aż z domu chciało wyjść, no i nie było wiatru (dzisiaj był bardzo silny). Obleciałam kopenhaskie faktorie czekolady (ceny zupełnie zawrotne, więc mogłam tylko – jak to obrazowo mawia mój Tatuś: popatrzeć jak ludzie jedzą lody.


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 
Kolejnym moim przystankiem były ulice Frederiksgade i Bredgade. I kościół Marmurowy – Frederikskirken. Przepiękna budowla z przełomu XVIII i XIX wieku.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Tuż obok – stoi cerkiew Aleksandra Newskiego. Niestety, nie można było wejść do środka.
I pomnik jednego z władców.
Od kilku dni wręcz śniłam o pizzy, a ponieważ tutejsze pizzerie (a raczej ich widok) nie napawają zbytnim optymizmem – wybrałam się od sieciówki. To znaczy – do Domino’s. I – zajadając margheritę – raczona byłam piosenkami Shakiry.
Ostatni punkt dnia – Magasin du Nord. Jeden z najdroższych – obok Illum – domów towarowych Kopenhagi. Taki tutejszy Harrod’s.

 

 

 

 

 

 

 

Myślami człowiek jest z Belgią… cały czas mówi się o tym, co dwa dni temu się wydarzyło.
………..