Amalienborg, Langelinie Pier i Kastellet – w tych trzech nazwach można zmieścić opowieść o tym, co dziś widziałam.
Zaczynając jednak od początku – rano – jakbym oberwała obuchem w głowę. Wiadomość o Brukseli sprawiła, że chodziłam jak śnięta i w zasadzie na miasto wyszłam późno, bo dopiero około czternastej.
Trasę sobie dziś obrałam ambitną – postawiłam sobie za cal zapoznać się ze słynną the Little Mermaid 🙂 A ode mnie to jednak spory kawałek drogi (a jeszcze – chcąc poznawać miasto, wybrałam okrężną drogę) – to była bodaj najdłuższa z odbytych przeze mnie do tej pory wycieczek. Przeszłam przez przepiękny Amalienborg – rezydencję królewską, de facto składającą się z czterech pałaców – w kierunku Den Lille Havfrue, czyli bodaj najsłynniejszego pomnika w Danii. Mijając Langelinie Pier – miejsce cumowania wielkich statków pasażerskich, a wcześniej – anglikański Saint Alban’s Church (kościół świętego Albana) – dotarłam do syreny – oblężonej, nietrudno się domyślić, przez turystów, spragnionych posiadania z nią – za przeproszeniem – ,,słit foci”.
Kastellet – kopenhaska cytadela. Wszystko opisane wyżej – może poza znajduje się – de facto – na jej terenie.
Zdjęcia są kiepskiej jakości, ale były robione już pod sam wieczór.