,,Świat mój – tak zwyczajny… Pod niebem biało – czarnym…” – śpiewała Edyta Górniak w piosence ,,To nie ja”. Właśnie… Jaki jest tutaj, w Kopenhadze, mój świat?
Wiem już jedno: ten, kto mówi, że Erasmus jest jedną wielką imprezą, sam chyba nigdy nie był na Erasmusie. A nawet jeśli był – to na pewno nie tu, gdzie ja jestem aktualnie. Imprezy mają miejsce, owszem, ale – dużą, a wręcz bardzo dużą, wagę przykłada się do nauki. Sporo czasu spędza się w bibliotekach – i w zasadzie robią to wszyscy. Inna rzecz, że zajęcia (a przynajmniej moje; broń Boże nie generalizuję, bo nie wiem, jak jest z pozostałymi!) są prowadzone przez pasjonatów. Widać, że moi wykładowcy kochają to, co robią… i chcą się swoją wiedzą dzielić.
Kopenhaga – jako miasto – jest śliczna. Nie wiem, może ja się nazbyt nią zachwycam, ale ona wydaje mi się taka… intymna. Wiem, że przede mną jeszcze sezon letni – no, a wraz z sezonem letnim: turyści, turyści, turyści – ale – póki co – miło jest spacerować kopenhaskimi uliczkami … i marzyć, dużo marzyć 🙂 nawet przy mało sprzyjającej pogodzie – zimnej, śnieżnej. Nawet, gdy niebo jest niemal rzeczywiście biało – czarne, gdy pada deszcz…
Jak więc widać – niby to zwyczajny świat studentki, która spędza czas na stypendium. Jednak – myślę, że jest to taki piękny czas, kiedy jeszcze się studiuje… i jest jeszcze trochę tej beztroski.
Jeszcze jedno. Dziś otrzymałam duńską kartę bankomatową i duński ,,dowód osobisty”. Mogę uznawać się za prawdziwą Dunkę :p
I – niemal codzienne – hity.
(,,Koszyk” to po duńsku kurv. Dobrze wiedzieć!)
(Moja następna lektura :p Danish version of ,,Don Kichote” :p)
(Tak, tak! Bez wątpienia Ekstra Bladet!)