Racuchy

Moje pierwsze własnoręcznie zrobione racuchy! Może nie będą aż tak dobre, jak były Twoje, Ciociu… Wierzę jednak, że praktyka czyni mistrza.

Kiedy je smażyłam – czułam Twoją obecność. Słyszałam Twój głos tak wyraźnie jak zawsze wtedy, gdy do Ciebie dzwoniłam: „Dzień dobry, Helusiu!”. I widziałam oczyma duszy ciocię Jadzię przygotowywującą parzaki.

Wiesz, że wczoraj oprawiałam w ramki – i wieszałam na ścianach – zdjęcia rodzinne? Zawsze chciałam mieć u siebie zdjęcia moich Pradziadków, a Twoich Rodziców. I czy wiesz, że zawisła u mnie fotografia Twojego Dziadka? W planach mam wywołanie tego pięknego zdjęcia Twojego i Wujka zdjęcia z naszego i M. wesela. Jesteście na nim Obydwoje uśmiechnięci…

Ciociu, ja tak bardzo chciałam, żebyś poznała T. Żebyś cieszyła się Nim tak samo, jak cieszy się Dziadziuś. Twój Ukochany Starszy Brat. „Michasiu!” – tak do Dziadziusia mówiłaś.

Nigdy nie przypuszczałam, że będę zwracać się do Ciebie tutaj… Ale muszę pisać. Czuję, że muszę. Pisanie przynosi mi pewien rodzaj ukojenia. Bo świadomość tego, że odeszłaś – tak strasznie, tak potwornie mnie boli.

Gryzmolisz? Gryzmolę. Piszę…

T. śpi. Za oknem słońce. Obok mnie kubek z kawą.

Dziewięć lat z mrowiskiem. Wydaje się to aż niemożliwym. Już dziewięć lat tak gryzmolę? No dobra, piszę (wyjaśniam na wypadek, gdyby na ten wpis trafił Mecenas S., który baaardzo pilnuje, by polszczyzna Jego jedynego pacholęcia była polszczyzną nienaganną).

Ja nie piszę dla statystyk. Nawet na nie specjalnie nie zaglądam, przyznam się. Piszę, bo chcę, bo potrzebuję – i nieraz to podkreślałam.

Pisanie – wielokrotnie mi pomagało. W sytuacjach najprzeróżniejszych. Tak jest i teraz. Też mi pomaga. Gryzmolenie, pisanie – jak zwał, tak zwał.  Żałuję, że nie udało mi się wrócić do niego w ubiegłym – bardzo dla mnie trudnym – roku. Dzięki pisaniu jakoś łatwiej jest pamiętać o uśmiechu.

Luty dwadzieścia pięć

Teoretycznie – zgodnie z harcerskim zwyczajem – powinnam wrzucić zdjęcie w mundurze z okazji Dnia Myśli Braterskiej. Nie mam jednak na to siły. Wczoraj odeszła druga z moich Cioć, z którymi byłam bardzo związana przez całe moje życie. Była ukochaną Młodszą Siostrą mojego Dziadziusia. We wrześniu ubiegłego roku pożegnaliśmy Bratową Ich obydwojga. Będąc dosłownie tydzień przed porodem – nie mogłam wziąć udziału w pożegnaniu Cioci.

Obydwie Ciocie – to piękne wspomnienia dzieciństwa. Beztroskiego, słonecznego, wspaniałego. Takiego, jakiego życzę każdemu. Wakacji w moim najukochańszym miejscu na świecie – określanym mianem Zawrocia.

Tak naprawdę Zawrocie to Dzięcioły Bliższe na Podlasiu. Moi przodkowie przybyli na nie (to znaczy na Podlasie) na przełomie XVIII i XIX wieku. Obydwie Ciocie były z Dzięcioł. Ciocia Jadzia – zmarła we wrześniu – urodziła się i wychowała w pobliskich Stelągach, ale od czasu ślubu z Bratem Dziadziusia aż do swoich ostatnich dni mieszkała w Dzięciołach. Z kolei Ciocia Hania w Dzięciołach przyszła na świat i mieszkała do momentu wyjazdu do liceum Heleny Rzeszotarskiej w Warszawie…

Tak naprawdę ubiegły rok był drugim w moim życiu (bo pierwszym był rok wybuchu pandemii), kiedy nie byłam w Zawrociu. Mam zamiar przyjechać z moimi Chłopakami w wakacje. I na pewno przyjadę! ❤️ Chciałabym, by mój T. – już czteromiesięczny – miał takie miejsce, jakim dla mnie jest Zawrocie. Taki Raj na Ziemi ❤️

Musiałam, musiałam się „wypisać”. Tak jak czasem ktoś musi się wygadać, to ja się „wypisuję”.