Lipiec – w domowych pieleszach. Sierpień szykuje się wyjazdowy. Usiłuję sfiniszować temat mojego prawa jazdy – po dziesięciu latach już naprawdę zaczynam mieć nóż na gardle. Wiem, że na samochód moich marzeń w życiu nie będzie mnie stać, a i w sumie chyba wyglądałabym w nim śmiesznie – ja nie jestem przesadnie dużą osobą, a auto ze snów to Nissan Pathfinder. Alternatywą dlań jest Suzuki Swift, ale jeżeli ten, to koniecznie w kolorze czarnym (wszak „Czarność nad czarnościami i wszystko czarność”!). Podobają mi się jeszcze Skoda Citigo i Volkswagen UP. Najważniejsze jednak to zdać. Po prostu zdać i mieć to wszystko za sobą. A ja się zawsze stresuję przed wszelakimi egzaminami. Próbowałam już wielu „odstresowywaczy” i właściwie niewiele one mi pomagają. Może z czasem przestanę aż tak bardzo przeżywać.
Wczoraj nabyłam (drogą kupna, rzecz oczywista) kolejne dwie książki o Zawrociu. Już się cieszę na ich lekturę. W szczególności tę wieczorną – przy świecach i piosenkach Kofty.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.