Przedwczoraj był Światowy Dzień Blogera. Ja, oczywiście, o tym zapomniałam… Ogarnęłam się dzisiaj, poniekąd za sprawą jednej z moich blogowych koleżanek po fachu.
Czym dla mnie jest mój blog? Miał być pamiątką z Kopenhagi. I tylko, i wyłącznie pamiątką z Kopenhagi. Zaczęłam go pisać parę dni przed wyjazdem i zakładałam, że po powrocie go zamknę. A stał się po prostu częścią mnie samej. Stał się miejscem, na łamach którego dzieliłam swoje radości i smutki. Stał się miejscem, na łamach którego staram się pokazywać, że z problemami ze słuchem można sobie całkiem nieźle radzić. Stał się moim własnym zakątkiem sieci www.
Dwukrotnie go zawieszałam. Raz dwa lata temu, kiedy po prostu potrzebowałam go zawiesić. Drugi raz na początku tego roku, kiedy… kiedy uznałam, że pisanie nie ma sensu.
Piszę. I piszę. I na razie nic nie wskazuje na to, żebym przestała pisać.
Czy będę bardzo nudna, jeżeli po raz tysięczny wrzucę piosenkę nierozerwalnie z mrowiskiem związaną?
Czy będę bardzo nudna, jeżeli po raz tysięczny wrzucę ,,Groszki”? 🙂
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.