Jak mało malin, a jakie czerwone!

„Jak mało malin! A jakie czerwone
By krew. – Jak mało – w którą pójdę stronę?
Nie wiem… A niebo jakie zapalone
Jak krew… Czemu ty, słońce, wschodzisz krwawo?”

Cały rok czekałam na II sezon ,,Belfra” – ten I był naprawdę niezły. Niestety, przeniesienie akcji do mojego ukochanego Wrocławia (tam studiowałam przez większą część studiów – chyba nie wyszło serialowi na dobre.

Dobrowice to jednak były Dobrowice – bardziej swojskie i bliższe zwykłemu śmiertelnikowi. Prywatne liceum, w którym tytułowy belfer wylądował – nie wydaje mi się, żeby nawet najbardziej prestiżowy polski ogólniak tak wyglądał, i tak funkcjonował. Szkolna kawiarnia taka, że daj Panie Boże. Uczniowie zwracają się do nauczyciela po imieniu.

Szkolny teatr prowadzi biolog. Bo – jak wysłowiła się dyrekcja szkoły we własnej osobie – ,,mamy wszechstronnych nauczycieli”. I tym razem nie usłyszymy znanego z I sezonu zdania ,,To były tylko żarty!”, bo na tapetę wzięto ,,Balladynę”. Oto rzeczony biolog przygotowuje szkolną inscenizację dzieła Słowackiego. Podczas próby usłyszymy – na przykład – utwór Renaty Przemyk ze słowami:

,,Tobie szatan stróż
Włożył w rękę nóż
Siostra twoja rwie maliny
A ty, a ty
Nóż twój siny
Poczerwieniał krwią”

Również podczas próby jeden z uczniów – uzbrojony w pistolet – zacznie dokonywać masakry. Rzekomo z tego powodu, iż rzuciła go dziewczyna. I tutaj… się zaczyna jazda bez trzymanki. Mówię o nieścisłościach.

  • Pomysł na bieganie z uczennicą, która ma ranę postrzałową brzucha, po całej szkole celem znalezienia apteczki. Aż dziwne, że tak długo jeszcze żyła po tym, jak z nią się przelecieli wte i wewte.
  • Ranna dziewczyna umarła w szkolnej toalecie dla nauczycieli, w której została zamknięta razem z belfrem (celem ratowania ich życia, jak się okazało). Jakby ktoś nie pomyślał, że atakujący szaleniec może z łatwością przestrzelić drewniane drzwi. Położyli dziewczynę na podłodze, po prostu. I tam dokonała żywota.
  • Dawać osobie rannej w brzuch wodę do picia. Pierwsza pomoc pierwsza klasa.
  • Pancerne szyby. Jestem niebywale ciekawa, którą to niby szkołę na takie stać.
  • Odrywanie imadła od biurka. Mocarne w łapkach te uczennice. A takie drobne niby.
  • Policja i antyterroryści. Ja Cię kręcę. W szkole grasuje uczeń – terrorysta. A oni wszyscy stoją na dworze i dywagują, zanim w ogóle cokolwiek zaczną działać. Zabierają się do tej roboty, aż miło.
  • Wszyscy uciekający uciekali z prędkością światła. Do tego stopnia, że najpierw latali za tą apteczką, a potem – jak kazano skakać z okna – to się polały łzy i widać było, że najchętniej by nie skakali.
  • Nieżyjący policjant nagle ożywa. Autentycznie. Ożywa na widok licealisty, który wcześniej miał go zastrzelić.

Jednej osoby mi było bardzo żal. Tego biologa. Kurczę. Ojciec dwojga małych dzieci. Sprawiał wrażenie sympatycznego gościa. I w drugim już odcinku głowę pod topór położył 😦

Jakiś mało realistyczny ten początek… niemniej, czekam, jak się sytuacja rozwinie. Aha, jak ktoś napisał w Internecie: wszystko przez Słowackiego! Pisał o czerwieni malin i krwi, to teraz ma! P. S.: I liczę, że biolog zmartwychwstanie.