Chmury, błękit, Bóg i ja

Wiara. Są ludzie wierzący, są agnostycy, są ateiści. Jestem wierząca. Natomiast nie ukrywam, że miewałam chwile zwątpienia oraz, że krytycznie podchodzę do Kościoła jako do instytucji (w sensie: zauważam i Jego wady, i Jego zalety). Uważam, że najważniejsza jest wiara, którą człowiek ma w sobie. Pomaga w życiu. Wierzę – i dzięki temu łatwiej mi jest ogarnąć pewne rzeczy. Przykładowo – takie stworzenie świata. Musiała być jakaś Istota, która ten świat stworzyła. My – ludzie – i to wszystko, co nas otacza… znikąd to wszystko się nie wzięło.

Wychowano mnie w religii katolickiej. Jestem ochrzczona, przyjęłam Komunię i Sakrament Bierzmowania. Przyznam się – moment zwątpienia przeżyłam kilka lat temu i wówczas poważnie się zastanawiałam nad konwersją na inne wyznanie. Długo nad tym myślałam, rozmawiałam z ludźmi, szukałam swojej drogi. Bardzo mi pomógł jeden z Księży – i szczera rozmowa. Odkryłam również postać Kogoś, kogo uważam za swojego Opiekuna, Patrona (nie jest to moja patronka ,,z imienia” /bo nią jest święta Helena/, ale ktoś zdecydowanie bardziej współczesny).

Modlę się… ale swoimi słowami. Jest modlitwa, którą bardzo odnoszę do siebie, do swojej sytuacji i to są najbardziej adekwatne słowa, których używam. Nie jestem osobą, która mechanicznie klepie pacierze. Wychodzę z założenia, że owszem – one są elementem nabożeństwa i – będąc tego nabożeństwa uczestnikiem, powtarzam ich słowa ze wszystkimi, ale najbardziej lubię pójść do kościoła, kiedy jest pusty.., i być tam ze swoimi myślami. Nie zabrzmi to może najlepiej, ale ja nie przepadam za tłumami. Wolę uczestniczyć we mszy w sobotę po południu. Jeżeli w niedzielę, to najchętniej wieczorem. Dobrze czuję się, gdy jestem na nabożeństwie w dzień powszedni.

Denerwuje mnie, że czasami naprawdę zapominamy o tym, jaką wagę mają Sakramenty. Nie lubię również, kiedy – będąc w świątyni – zapominamy o zwyczajnej ludzkiej skromności i mamy ciężki problem z ubraniem się do kościoła (z dekoltami do pasa i szortami na tyłkach też zdarzało mi się w kościołach stykać… wrrrr!), o przyzwoitymi zachowaniu się już nie wspomnę. Podczas pogrzebu widywałam żałobników siedzących na ławeczkach przed kościołem i gadających na cały głos (Ba! Śmiejących się!) i jeżeli do tego jeszcze dodać prześwitujące spódniczki z rozcięciami ledwie zakrywającymi miejsce, w którymi plecy tracą swoją szlachetną nazwę, to… ekhm.

Wiara. Wierzę, choć nie bezkrytycznie. Kiedy widzę niektórych duchownych w telewizji – rzuciłabym kapciem w telewizor z największą chęcią. Kiedy czytam o niektórych sytuacjach w Kościele – z radością podarłabym gazetę. Ale wierzę (Ktoś stworzył chmury, błękit, mnie…). I dobrze mi z tym.

,,Życie trzeba godnie przeżyć, bo jest tylko jedno. Zachować godność człowieka, to pozostać wolnym, nawet przy zewnętrznym zniewoleniu. Pozostać sobą – żyć w prawdzie – to jest minimum, aby nie zamazać w sobie obrazu dziecka Bożego”

ks. Jerzy Popiełuszko