Ile mam grzechów, któż to wie? A do liczenia nie mam głowy
Przećwiczyłeś mnie, Panie, w zeszłym roku strasznie. Nie mam do Ciebie o to żalu i nauczyłam się żyć z pełną świadomością wszystkiego, co się wydarzyło. Ale… czasem się nadal pojawia ten paraliżujący lęk z którym sobie totalnie nie radzę.
Wszystkie darujesz mi i tak – nie jesteś przecież drobiazgowy
Dużo pracuję. Dużo się uczę. Wprawdzie nauka też mi idzie ostatnio z trudnościami. Na nadmiar wolnego czasu nie narzekam, więc generalnie można powiedzieć, że się przynajmniej w tym temacie ogarnęłam. Ja wiem, ja popełniłam masę błędów – i teraz próbuję je jakoś połatać, posklejać, pozalepiać. Czasem bardziej udolnie, czasem mniej.
Dlaczego mnie do raju bram prowadzisz drogą taką krętą?
Krętą, to prawda, ale może nie tak całkiem bezsensowną. Te zeszłoroczne wyboje i przeboje z życiem mnie dużo nauczyły. Ja już nie pytam, dlaczego. Pytać o to – jest bez sensu. Zdałam się po prostu na życie… którego nikt za mnie przecież nie przeżyje.
I czemu wciąż doświadczasz tak, jak gdybyś chciał uczynić świętą?
Świętą? Czy ja wiem? Do świętości trochę mi daleko. Niemniej jednak często Cię o to pytałam. W chwilach, gdy wszystko się paprało. W tych najgorszych momentach, kiedy wymiękłam zupełnie i potrzebowałam pomocy specjalistów.
Ja się nie skarżę na swój los, nie proszę więcej niż dać możesz
Powyższe słowa stały się niejako moim życiowym credo. Teraz już wiem, że nie ma po co opowiadać o swoich planach. Nikomu, a Tobie zwłaszcza, bo tylko będziesz miał ubaw.
I ciągle mam nadzieję, że… że chyba wiesz, co robisz, Boże
I na wszystko już masz plan, prawda?
To życie minie jak zły sen, jak tragifarsa, komediodramat
Wszystko się kiedyś skończy. Całe to bytowanie na ziemskim padole. Póki co, wiem jedno: w moim życiu nastąpił bardzo wyraźny podział. Na okres ,,przed’’ i na okres ,,po’’. I faktycznie to, co przeżyłam rok temu – teraz jest dla mnie – z perspektywy czasu – niczym sen. Ze swoimi wzlotami, upadkami, śmiechem, płaczem, słowem: wszystkim. ,,Tragifarsa”? ,,Komediodramat”? Do jakiej kategorii ja to wszystko zakwalifikowałam, pozostanie moją słodką tajemnicą.
A gdy się zbudzę, westchnę: „Cóż… to wszystko było chyba… zamiast”
I znowuż: coś zamiast czegoś. Gdyby nie to wszystko, o czym piszę, możliwe, że nie zaznałabym wielu rzeczy, nie poznałabym wielu osób. W tym miejscu chciałabym podziękować tym osobom, które mnie wspierały. Czasem ciepłym słowem, a kiedy trzeba było – porządnym opieprzeniem. Tak pierwszy ze sposobów, jak i drugi z nich – powoli sprowadzały mnie na właściwą drogę.
Lecz, póki co, w zamęcie trwam, liczę na palcach lata szare
Zamęt jest. Teraz. Ale w znaczeniu pozytywnym. Smakuję życia. Powoli, bo powoli (ale zawsze!) finiszuję te moje studia. Jestem sama, ale nie samotna. Zajęć mam dużo, także się nie nudzę. I już nie łażą mi po głowie żadne dziwaczne myśli, których było przecież pełno.
I tylko czasem przemknie myśl: ,,Przecież nie jestem tu za karę”
Za karę to może i jestem, a cholera wie… Nie, no żartuję. Bo przecież po coś mnie tu na Ziemię te ćwierć wieku temu przysłałeś.
Dziś czuję się jak mrówka, gdy czyjś but tratuje jej mrowisko
Się tak czułam. Było sobie mrowisko, było, było i nagle – klops – zostało zniszczone. Całkowicie. Zrównane z ziemią. Długo je odbudowywałam. Bardzo długo.
Czemu mi dałeś wiarę w cud, a potem odebrałeś wszystko?
To miał być naprawdę cud. Cudowny, niepowtarzalny okres. A jak to się wszystko potoczyło… wiesz.
Nie chcę się skarżyć na swój los, choć wiem, jak będzie jutro rano
I z uśmiechem staram się wejść w każdy nowy dzień. I patrzeć optymistycznie.
Tyle powiedzieć chciałam Ci zamiast… pacierza na dobranoc
Jak wyżej. Nic dodać, nic ująć.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.