No More Jokes…!

Rock progresywny to jakoś nigdy nie były moje klimaty – przyznam szczerze. Zazwyczaj celowałam w coś, co jest bardzo melodyjne i – niekiedy – wyciska morze łez. Wzruszałam się, na przykład, przysłuchując się twórczości nieśmiertelnej Edyty Geppert – ,,nieśmiertelnej”, bo słucham jej w zasadzie na okrągło, a jedna z jej piosenek jest mi szczególnie bliska (inna, może mniej bliska, ale często wałkowana to ,,Czy pamiętasz jak to było?”). Mecenas S. ostatnimi czasy bardzo namiętnie kwituje moje upodobania muzyczne cytatem z absolutnie beznadziejnej – jego zdaniem – piosenki bodaj najdłużej działającego polskiego zespołu: ,,,…to śpiewają chłopcy z naszego puebla…”. Lojalnie uprzedzam: do tego poziomu jeszcze się nie zniżyłam.

Za sprawą mojego kuzyna (bliskiego; nasi dziadkowie byli rodzonymi braćmi) – biegacza, motocyklisty i basisty w jednym – stałam się szczęśliwą posiadaczką płytki zespołu No More Jokes. Dzisiaj płytę rzeczoną odsłuchałam ( wiem, wiem, jestem straszna, wredna i okropna, bo odsłuchałam ją nie od razu, ale CAŁE PIĘĆ DNI po otrzymaniu… no ale nie moja wina, że wracałam do domu po dwudziestej trzeciej! 😦 ) – i teraz łazi za mną ,,wrzucony” poniżej kawałek. Wszystkie piosenki z płyty wylądowały u mnie w komórce – celem pieszczenia nimi moich biednych schorowanych uszu (ironizuję w tym momencie, ale… więcej tutaj i – ewentualnie – tutaj; o tym, dlaczego tak wprost o moim problemie mówię i piszę tutaj)

Serdeczne dzięki, Panowie! 🙂

Ps. Fanpejdż No More Jokes na fejsie: No More Jokes

Oficjalna strona

JuTjub :p

A ja tymczasem, życząc miłego słuchania, wracam uczyć się duńskiego!