Baśń? Tak, piękną powieść Marcina Szczygielskiego możnaby określić mianem baśni. Chociaż… nie, może jednak jest to książka obyczajowa z elementami baśniowości. I to jest chyba najlepsze określenie…
Nie pamiętam, bym kiedykolwiek czytała książkę dla młodzieży tak dogłębnie poruszającą trudne tematy. No, może ,,Klasa Pani Czajki” i ,,LOteria” Małgorzaty Karoliny Piekarskiej i absolutnie ukochane ,,Gwiazd naszych wina” (autor to John Green), ale tam (w żadnej z tych książek) nie ma elementów baśniowych. Marcin Szczygielski próbuje oswoić swoich młodych czytelników z takimi pojęciami jak: ,,śpiączka”, ,,niepełna rodzina”, ,,samotność”, ,,odrzucenie”, ,,eksmisja”, ,,odejście”. Chapeau bas, panie Szczygielski. Już za samą – niełatwą przecież – próbę tego oswojenia. Podjęta próba jak najbardziej się udaje – a efekt końcowy jest kapitalny. Jest książka dająca do myślenia i młodzieży, i dorosłym.
Co kryją Niebieskie Drzwi…?
Tego dowiecie się, sięgając po tę książkę…
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.