Po książkę ,,Światło między oceanami” sięgnęłam z dużą dozą zaciekawienia – a nie tylko pod wpływem szału, który na nią zapanował. Wyjście na film zakończyło się fiaskiem – z przyczyn rozmaitych. Tak więc moja ciekawość była ciekawością wzmożoną.
W powieści M. L. Stedman znajdujemy w zasadzie wszystko, co powinno znaleźć się w porządnej powieści. Ładny, literacki język, wyrazistych bohaterów (a podkreślałam już, iż takich lubię!). Opisy pięknych nadmorskich krajobrazów. Jest miłość, radość, szczęście przeplecione z bólem, smutkiem, cierpieniem – jak w normalnym życiu bywa.
Historia opowiedziana przez Stedman przywodzi mi na myśl tę opowiedzianą przez L. M. Montgomery w książce ,,Wymarzony dom Ani” – historię Leslie Moore. Jest tak samo literacko piękna, poruszająca, ale i smutna, a momentami wręcz wstrząsająca.
Życie to i blaski, i cienie. Ale trzeba wierzyć w ujrzenie światła – gdzieś w oddali, niczym tego dawanego przez latarnię morską.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.