Nie znoszę!

Nie znoszę, po prostu nie znoszę, kiedy coś (względnie ktoś) niweczy moje dawno poczynione plany. Plany na dzień dzisiejszy poczyniłam jakieś dwa miesiące temu. Od wczoraj mogę śmiało powiedzieć: ,,…i cały misterny plan w pizdu!”.

Cały jakże cudowny wczorajszy dzień spędziłam w szpitalu, gdzie poddawano mnie badaniom różnorakim, usiłując stwierdzić, dlaczego przez trzy czwarte nocy rzygałam jak kot. Otrzymawszy zwolnienie typu L4, wylądowałam finalnie w wyrku, pod pierzyną najcieplejszą z ciepłych. Zapanowawszy nad ogarniającym moją osobę wkurwem (bowiem wszystko to, co zaplanowałam na dzisiaj – musiałam przełożyć na następny tydzień, a na tym czymś mi baaardzo zależało!), spełniam dziś – jak to ja, grzeczne dziecko – zalecenia doktorów. Siedzę w domu, kwiczę kwikiem rozpaczliwym (no bo kto lubi siedzieć w domu?!), walczę z dietą lekkostrawną (ohyda!) i – z tej rozpaczy – usiłuję poprawić sobie humor, malując paznokcie na oczojebnie zielony kolor. Wrrrr…!

kolorowanka-leki_938