Pedałuję przez Enghave Plads. Ubiór iście hipsterski, w uszach najnowsze słuchawki, na które wydałam majątek, będąc jeszcze w PL. Tak, tak, zaszalałam, no, ale – raz się żyje i raz zaszaleć trzeba.
Jako się rzekło – aktualnie zasuwam ruchliwą arterią miasta. Rowerem – jak to tutaj. Mijam ludzi spieszących do pracy, do szkoły, na zakupy. Mijam ludzi siedzących w kawiarniach. Ech, kurczę, marzy mi się kawa o której na razie muszę zapomnieć – ścisła dieta! (Poza tym – zdaję sobie sprawę, że muszę ograniczyć ilość spożywanej kofeiny – i to wręcz drastycznie.) Zerwałam się z uczelni – po raz pierwszy w życiu. (Słowo honoru – nigdy wcześniej nie byłam na wagarach.) A w uszach dzwoni mi tylko ten dźwięk:
Hotel wolnych pokoi,
w recepcji pająk śpi.
W torby wkładam powoli
okruchy tamtych dni.
Mijam hotele, hostele, pensjonaty. To miasto jest naprawdę piękne. Wiem, co mówię (albo piszę; w sumie na jedno wychodzi) – z mojego Amager muszę przejechać przez nie… praktycznie całe, by znaleźć się w miejscu, w którym teraz jestem, tym sposobem trochę już zdążyłam je poznać. Enghave Plads jest jedną z tych miejscówek, którą upodobałam sobie szczególnie – tutejszy park (Enghave Parken) zdecydowanie sprzyja nauce – jak tylko wyjdzie trochę słońca, to z moimi uczelnianymi manatkami (książki, zeszyty i tryliard innych pierdółek) lubię się tam przemieścić – celem oddania się jakże ciężkiej, tudzież namiętnej pracy, rzecz jasna. A że Vesterbro jest jeszcze tą z dzielnic, w której bywam nader często – Enghave Parken zazwyczaj mam, że tak powiem, po drodze. Albo dokądś, albo skądś. Chęć do nauki, aczkolwiek w pewnym momencie przeżyła potężny kryzys – jeszcze we mnie jest; z przerwami, na ten przykład, na jakieś święta – wówczas absolutnie nie chce mi się nic robić. Tak, wiem, zerwałam się dzisiaj z zajęć, olałam moje uczelnianie obowiązki, zobowiązania – jak zwał tak zwał. Podkreślam jednak, że zrobiłam to pierwszy raz w swoim życiu. Ponieważ osiemnaście lat skończyłam daj Boże już jakiś czas temu – i mam świadomość tego, że to ja odpowiadam za swoje czyny, na wagary poszłam z pełnym rozmysłem. I absolutnie nie wykluczam, że kiedyś ten wyczyn powtórzę.