Kopenhaga jest miastem wprawdzie uznawanym za jedno z najbezpieczniejszych miast przynajmniej Europy, jeśli nie świata, niemniej jednak sugeruję przeczytać tego posta – zwłaszcza kobietom – będącym – jak ja – tutaj same.
1. Natrętni bezdomni – niestety, bezdomnych ci tu od cholery i nieraz już o tym pisałam. Szczególnie w takich rejonach jak Stroget czy dworzec główny. Niektórzy bywają potwornie namolni. Nieraz takiego spławiałam w samym centrum miasta, aczkolwiek taka sytuacja, kiedy już naprawdę chciałam brać nogi za pas i wiać gdzie pieprz rośnie, miała miejsce idealnie pod stacją Oresund, czyli już na Amager, blisko mojej ulicy Krimsvej. Było to w jeden z późnolutowych względnie wczesnomarcowych wieczorów – wracałam z centrum, podszedł do taki jeden menel i zacząć do mnie gadać. Wolałam zwiewać niż wdawać się w dyskusję.
2. Wybór trasy spaceru – zasadniczo większość ulic jest nieźle oświetlona, ale mimo wszystko, wiedząc, że będę wracać późno, wybierałam dłuższą, ale lepiej oświetloną i właściwie zawsze pełną ludzi Amagerbrogade niż trasę Sundholmsvej – Englandsvej – krótszą, ale zazwyczaj o późniejszych godzinach – pustawą.
UWAGA: na Sundholmsvej (a więc bardzo blisko mojej uczelni) mieści się – że tak powiem – ‚pośredniak’, czyli Job Center. Przed owym ‚pośredniakiem’ zazwyczaj przesiaduje takie towarzystwo, że daj Panie Boże. Cuchnie na sto kilometrów i bywa, że jego upierdliwość jest po prostu nieziemska. Tym usilniej sugeruję omijać Sundholmsvej po zmroku!
3. Norrebro – ja osobiście polubiłam tę dzielnicę, ale należy pamiętać, że jest to dzielnica bardzo multi – kulti. Sławetny półgodzinny powrót z Mentor – Mentees Orientation Dinner (który opisywałam w jednym z postów niniejszego bloga – Mentor – Mentees Orientation Dinner 🙂 ) zaliczyłam właśnie na Norrebro i – jakkolwiek nigdy nie należałam do osób przesadnie odważnych – dziś dochodzę do wniosku, że wykazałam się dużą odwagą.
4. Christiania – ja wiem, że jest bardzo popularna wśród turystów, ale od czasu do czasu dochodzi na niej do zamieszek, przy czym ostatnie miały miejsce jakiś tydzień temu – na Christianię co i rusz sunęły radiowozy, widywałam też całe kolumny aut oddziałów prewencji. Już za dnia jest tam… hmmm… specyficznie. Wieczorem nigdy w życiu bym tam nie poszła.
Proponuję zapamiętać powyższe – być może unikniemy nieprzyjemnych sytuacji.