‚Raz Noe wypił wina dzban
I rzekł do synów: Oto
Przecieki z samej Góry mam-
Chłopaki, idzie potop!
Widoki nasze marne są
I dola przesądzona,
Rozdzieram oto szatę swą-
Chłopaki, jest już po nas!
A jeden z synów- zresztą Cham –
Rzekł: Taką tacie radę dam:
Róbmy swoje!
Pewne jest to jedno, że
Róbmy swoje!
Póki jeszcze ciut się chce,
Skromniutko, ot, na własną miarkę
Zmajstrujmy coś, chociażby arkę! Tatusiu:
Róbmy swoje! Róbmy swoje!
Może to coś da- kto wie?
Raz króla spotkał Kolumb Krzyś,
A król mu rzekł: Kolumbie,
Pruj do lekarza jeszcze dziś,
Nim legniesz w katakumbie!
Nieciekaw jestem, co kto truć
Na twoim chce pogrzebie,
Palenie rzuć, pływanie rzuć
I zacznij dbać o siebie!
A Kolumb skłonił się jak paź,
Po cichu tak pomyślał zaś:
Róbmy swoje!
Pewne jest to jedno, że
Róbmy swoje,
póki jeszcze ciut się chce!
I zamiast minę mieć ponurą,
Skromniutko, ot, z Ameryk którą- odkryjmy…
Róbmy swoje! Róbmy swoje!
Może to coś da- kto wie?
Napotkał Nobla kumpel raz
I tak mu rzekł: Alfredzie,
Powiedzieć to najwyższy czas,
Że marnie ci się wiedzie!
Choć do doświadczeń wciąż cię gna,
Choć starasz się od świtu,
Ty prochu nie wymyślisz, a
Tym bardziej dynamitu!
A Nobel spłonił się jak rak,
Po cichu zaś pomyślał- jak?
Róbmy swoje!
Pewne jest to jedno, że
Róbmy swoje,
póki jeszcze ciut się chce!
W myśleniu sens, w działaniu racja,
Próbujmy więc, a nuż fundacja- wystrzeli?
Róbmy swoje! Róbmy swoje!
Może to coś da- kto wie?
Ukształtowała nam się raz
Opinia, mówiąc: Kurczę,
Rozsądku krztyny nie ma w was,
Inteligenty twórcze!
Na łeb wam wali się ten kram,
Aż sypią się zeń drzazgi,
O skórze myśleć czas, a wam?
Wam w głowie wciąż drobiazgi!
Opinia sroga to, że hej,
Odpowiadając przeto jej:
Róbmy swoje!
Pewne jest to jedno, że
Róbmy swoje!
Bo jeżeli ciut się chce,
Drobiazgów parę się uchowa:
Kultura, sztuka, wolność słowa- Kochani,
Róbmy swoje! Róbmy swoje!
Może to coś da- kto wie?
Rodacy!
Róbmy swoje!
A Ty, Widzu, brawo bij!
Róbmy swoje!
A Ty zdrowie nasze pij!
Niejedną jeszcze paranoję
Przetrzymać przyjdzie- robiąc swoje! Kochani,
Róbmy swoje! Róbmy swoje!
Żeby było na co wyjść!’
Dziś zaczynam – w zasadzie – ostatni tydzień (no dobra, ostatnie półtora tygodnia) pobytu w Kopenhadze i tak się złożyło, że akurat dziś mam wenę. Wprawdzie jak najbardziej planuję iść dzisiaj na lekcję duńskiego (niestety, cały czas ćwiczę jeden aparat!), a wcześniej – podjechać do biblioteki i oddać książki, niemniej jednak większą część dnia spędzę przed ekranem laptopa, pisząc prace zaliczeniowe. Muszę skończyć drugą z kolei i – zacząć następną 😦 Robię swoje, robię swoje i jeszcze raz: robię swoje, czyli po prostu pracuję. Mój entuzjazm jest znacznie osłabiony, ale nawet nie wiem, jak sobie pomóc i co poradzić – cóż, zajmę się tym, jak wrócę do Polski. Tutaj ogromne wsparcie mam w moich Przyjaciółkach (dzięki Ci, Fejsbuku, za to, że istniejesz, gdyż to za Twoją sprawą mogę się z Nimi kontaktować!). Czekam, aż przyjadę do Polski, wpadnę do Konstancina i Grodziska – i Je obydwie serdecznie wyściskam!
‚Róbmy swoje – może to coś da, kto wie?’ – jest strasznie ciężko, nie ukrywam, ale co ja mam zrobić – usiąść i się rozpłakać? Piszę sporo na blogu, ale i tak to zaledwie malutki ułamek tego, co przeżywam… Robię swoje, ale znów chodzi mi po głowie piosenka, niejednokrotnie już tutaj cytowana. I chodzi mi po tej głowie praktycznie codziennie.
‚Ile mam grzechów –
któż to wie?
A do liczenia nie mam głowy.
Wszystkie darujesz mi i tak,
nie jesteś przecież drobiazgowy.
Dlaczego mnie do raju bram
prowadzisz drogą taką krętą?
I czemu wciąż doświadczasz tak
jak gdybyś chciał uczynić świętą?
(…)
To życie minie jak zły sen,
jak tragifarsa, komediodramat.
Lecz gdy się zbudzę, westchnę: cóż,
to wszystko było chyba … zamiast.
Lecz, póki co, w zamęcie trwam,
liczę na palcach lata szare
i tylko czasem przemknie myśl:
przecież nie jestem tu za karę…’
Ten wpis w założeniu miał być optymistyczny. Ale nie jest. I nic, nic, nic, naprawdę nic – nie umiem temu zaradzić.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.