Nie chodzi o to, aby język giętki…

…powiedział wszystko, co pomyśli głowa. 

Język giętki. No właśnie. Jak to jest z tym językiem giętkim i w ogóle z językami obcymi? A przynajmniej – w moim przypadku…? Siedząc dziś w bibliotece nad duńskim, pomyślałam, że może warto byłoby napisać coś na ten temat.

Angielskiego uczę się nieprzerwanie od 1999 roku. Bardzo lubię ten język, jest on taki… melodyjny. Z drugiej zaś strony wiem, że ani angielski, ani żaden inny język nie będą u mnie tak bardzo biegłe, jak chciałabym, żeby były – a wszystko ze względu na mój słuch.

Co nie zmienia faktu, że naukę języków bardzo lubię i tym chętniej zabrałam się za naukę duńskiego. Myślę, że powoli, powoli – da się dojść do wyznaczonego sobie celu… w tym przypadku do dogadania się z Duńczykami.

Myślę, że najważniejsze, to przynajmniej próbować się dogadać. Pamiętam, że jakieś sto lat temu, gdy jeszcze mój niemiecki (który uparcie wałkowałam przez bite sześć lat) nie ograniczał się do trzech podstawowych wyrażeń (‚Ja’, ‚Nein’ , ‚Hande hoch’), kiedy wsiadłam w pociągu do przedziału, w którym byli sami Niemcy (z Hamburga do Krakowa przez Wrocław) – musiałam wyszperać z pamięci szczątki tego mojego niemieckiego i – o dziwo – zostałam zrozumiana. Niestety, po pięciu latach nieużywania zupełnie zapomniałam tego języka i – mimo corocznych obietnic, że do niego wrócę – jak na razie nie udało mi się tego dokonać. Aczkolwiek możliwe, że w jakiejś super – podbramkowej sytuacji, jakbym poszperała, to bym się po niemiecku wysłowiła.

Uczyłam się również języka migowego. Podstaw języka migowego. I sporo znaków używanych w tym języku jeszcze pamiętam. Szczerze powiedziawszy (napisawszy?) z tych języków, których do tej pory się uczyłam – migowy był najtrudniejszy. Musisz wszystko pokazywać, bardzo ważna jest mimika, jak również koordynacja ruchów (bardzo podobne znaki mogą oznaczać diametralnie co innego).

Łacina – też była. Najpierw na pierwszym roku studiów – bo tak jest w programie. Potem – już czysto hobbystycznie, dla własnej – że tak się wyrażę – ‚gimnastyki’.

Teraz duński. Na razie to początki. Ale – jestem uparta. I wiem, że będę się uczyć 🙂