Zwiedziliśmy dziś z Tatusiem słynne Tivoli. Wydaliśmy krocie. I… nie jesteśmy zachwyceni. Strasznie to jest jarmarczne. Przede wszystkim to są sklepiki, kafejki, kafejeczki. Owszem – diabelskie młyny i rollercoastery też się znajdą, ale strasznie to wszystko jest naćkane na stosunkowo niewielkiej powierzchni – jedno stoi na drugim i to niemalże dosłownie. Za sam wstęp dużo płacisz, a potem za każde skorzystanie z jakiejś atrakcji każą dodatkowo płacić. To jest w zasadzie miejsce dla rodzin z dziećmi, które są zapewnić dzieciakom sobotnio – niedzielną rozrywkę. Aczkolwiek szczerze wątpię w to, czy niektóre diabelskie młyny rzeczywiście są przeznaczone dla dzieci 🙂
To, co nam się z pewnością podobało to kawa – bardzo dobra, włoska 🙂 No i kwiaty – były piękne!