Gonić marzenia

Korzystając z ładnej pogody, spacerowałam po Kopenhadze. Trochę się, mimo wszystko, rozmarzyłam, a marzeniom taka pogoda – słoneczna, aczkolwiek obfitująca w bardzo silny wiatr; aż myślałam, że mnie zwieje z mostu – jak najbardziej sprzyja.

,,A ja gonię, a ja gonię 
swe marzenia.
Szczęścia szukam, gdzie kaczeńce
i gdzie wrzos”. 
Erasmus? Owszem, nie ukrywam, że myślałam o studiach zagranicznych, ale – ja, ambitna – wymyśliłam, że będzie to Cambridge lub Oxford, ewentualnie UCL (University College London). Nawet wybrałam się do Wielkiej Brytanii, celem rozeznania. I było pięknie tak długo, jak długo nie dowiedziałam się, ile takie studia kosztują. Czar prysł.
Pomysł wyjazdu na stypendium podsunął mi mój Tata. Powiedział: ,,H., a może za jakimś Erasmusem się rozejrzyj?”. Zaczęłam się rozglądać. Summa summarum – dziś jestem stypendystką. Programu Erasmus.
Gonić marzenia… gonię je. A przynajmniej się staram. Erasmus także jest próbą gonienia tych marzeń – to w końcu studia zagraniczne.
Po raz pierwszy poczułam, że dogoniłam marzenia, kiedy dostałam się na upragnione studia. Po maturze aplikowałam na pięć uczelni wyższych i wszędzie zostałam przyjęta, ale to Uniwersytet Wrocławski był wówczas tym absolutnie wyśnionym. Spędziłam we Wrocławiu trzy cudowne lata – tam poznałam świetnych ludzi. Gdy dostałam się na magisterium na Uniwersytet Warszawski – również bardzo się cieszyłam. Dziś – powoli pięć lat moich studiów zmierza ku finiszowi.
,,Trzeba gonić,
trzeba gonić
swe marzenia…”
 

Więc gonię. I będę to robić dalej.