Sterem, żeglarzem, okrętem

Niedawno wyszłam z pracy. Z pracy, która jest dla mnie radością. Robię to, co kocham. Robię to, w czym się kształciłam. Obydwie moje prace dają mi satysfakcję – dobrze czuję się w tym, czym przyszło mi się zajmować.

Może czasem bywam zmęczona, ale to normalne. Ale naprawdę bywam szczęśliwa. Jasne, czasem chwyta mnie lęk, ale przez cztery lata zdążyłam się przyzwyczaić i wiem, co wtedy zrobić. Sama muszę być sobie sterem, żeglarzem, okrętem. Czuję, że muszę.

A może już kiedyś to mówiłam…?

(Zdjęcie z otchłani łorld – łajd – łebu)