Landrynek przechowują stos

Boli serce, gdy widzę starsze, samotne osoby. Często egzystujące w fatalnych warunkach – mieszkaniowych, ale nie tylko. Ja wiem, ktoś mi znowu powie, że jestem przewrażliwiona. I że może niepotrzebnie o tym tutaj piszę. Tylko, że… ja – nie potrafię nie zwrócić na to uwagi. Starszy, osłabiony, dziewięćdziesiecioletni człowiek – sam w mieszkaniu. Właściwie pozbawiony pomocy, bez opieki. Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?

Ojej, znów mam w głowie tekst piosenki, który już tu był kiedyś, na blogu. Ale – tak samo, jak wtedy – ciekną mi łzy. Ciurkiem.

,Spóźnili się na pociąg świata,

odtąd czekają.

Jak z bicza trzasł przemknęły lata –

czas w miejscu stanął.

W gazetach krzyży rośnie rząd

nad kolegami,

przed wojną to w szwach pękał dom,

a teraz sami.

Landrynek przechowują stos

w starym bufecie,

opowiadają wszystkim wkrąg

o dobrych dzieciach.

Tyle by mieli przecież im

do pomilczenia,

a w głowie nie postanie myśl,

że czas to pieniądz.

Daremnie wzrok wbijają w drzwi,

tuląc w objęciach

tych, co znów nie zdążyli przyjść –

wnuki na zdjęciach.

Gdy wreszcie w pustych stanie dzrzwiach

zła Czarna Pani,

to poczęstują, żaden strach,

ją landrynkami.

Wtedy zatrzyma Was na chwilę

śmierć tych, co byli Waszym życiem,

czas chciał, więc muszą zostać w tyle –

odżałowani pracowicie.

Potem wrócicie do swych zajęć,

zajęci czasem, a czas Wami,

dopóty czas jest Wasz, dopóki

nie zostaniemy wreszcie sami.

Dopóty czas jest Wasz, dopóki

nie zostaniemy wreszcie sami

smutno czekając na swe wnuki

wraz z niechcianymi landrynkami.”

Landrynkami. Takimi, jak na zdjęciu.