Kiedy prawie trzy lata temu zakładałam tego bloga, byłam święcie przekonana, że to będzie przygoda na pół roku. Na pół roku, bo tyle miał trwać mój pobyt na stypendium.
Stało się jednak inaczej – Mrowisko to dla mnie jedna z odskoczni od codzienności. Piszę, bo to lubię, bo tego potrzebuję. Natomiast zdecydowanie nie potrzebuję opisywania, kim dokładnie jestem, co właśnie robię i czym się zajmuję. Pilnuję, by nie uzewnętrzniać się zanadto – nigdy nie wiadomo, kto siedzi po drugiej stronie łorld łajd łebu. Nie wrzucam tu moich prywatnych zdjęć. Nie podaję mojego prywatnego maila. W trudnych dla mnie chwilach piszę, owszem, ale nie na blogu, którego teraz czytacie – mam inne miejsce.
Pisałam przede wszystkim dla siebie. I nadal robię to przede wszystkim dla siebie. Z potrzeby serducha. Po prostu. Pisanie odstresowuje. ALE.
… ale mam wrażenie, że część blogerów – niestety – trochę zapomina, że łorld łajb łeb to jest jednak łorld łajd łeb i jak coś w nim raz zamieścisz, to jednak gdzieś to coś zostanie. Apeluję o trochę większy rozsądek i nieujawnianie najintymniejszych szczegółów swojego życia prywatnego.
Nie zmieniajcie jednak swojego podejścia do pisania. Piszcie. Bądźcie sobą. A resztą – i innymi ludźmi – się aż tak bardzo nie przejmujcie.
Bo najważniejsze to – dobrze się czuć ze sobą. Być sobą. Pisać tak, jak się czuje. Taka mała rada. I – jak w książce pod tytułem Berżeretka bez przepisu:
,,…Tańczyć z motylem na ramieniu,
a resztę mieć głęboko w nosie.”
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.