WKD, szósta rano

Za sprawą nowopodjętej pracy i bardzo wcześnie wstaję, i bardzo wcześnie wychodzę z domu. Dojeżdżając spod Warszawy, muszę mieć czas na ten dojazd… Teraz więc, kiedy moja rodzina przewraca się w łóżeczkach na drugi boczek, ja okupuję jeden z foteli w kolejce WKD, pomykając do 100licy. Zaczynam nowy tydzień, wchodząc weń – jak pisałam w poście sprzed kilku (nastu?) dni – z nadzieją, że będzie tylko lepiej. Jakkolwiek infantylnie to zabrzmi: znów przyjdzie piątek i zakwitnie miłość 🙂 Choć nadal bardzo silnie utożsamiam się z tekstem piosenki aktualnie słuchanej (chwała temu, kto wymyślił słuchawki!), nauczyłam się trochę… patrzeć w przyszłość z większym optymizmem…