Ciut o Neli

Książki o Małej Reporterce ochrzczonej Nelą zaczęły rzucać mi się w oczy po lekturze nowego kanonu lektur szkolnych (sic!), na który pomstowałam zawzięcie kilka postów temu. Proszę, niech mi ktoś racjonalnie wytłumaczy, jakim cudem to – to zostało hojnie obdarzone własnym miejscem we wspomnianym kanonie, lądując – zaznaczyć należy – w lekturach dla potencjalnej klasy VIII (a póki co – III gimnazjum)? 

Dużo obrazków, porządnego, sensownego tekstu w sumie niewiele – jeżeli tak mają wyglądać…ekhm…lektury , to pora umierać. Nawet jeżeli pasjonujące przygody nowej idolki młodszej młodzieży mają walory językowe, pisarskie, artystyczne, czort wie, jakie – to zainteresowałyby nie piętnasto -, czy szesnastolatków, tylko dzieci…może nie połowę od nich młodsze, ale na pewno z pięć – sześć lat. 

Czemu taki a nie inny dobór lektur ma służyć? Doprowadzeniu społeczeństwa do zupełnego zdebilenia? 😦