Kopenhaga to – obok Amsterdamu – najbardziej ‚zarowerzone’ (‚zarowerowane’? Wiem, tworzę neologizmy!) ze znanych mi miast. Ilość rowerów idzie tu w jakieś tryliardy. Moja piękna Kobenhavn jest miejscem mega nastawionym na obecność użytkowników dwóch kółek. Aczkolwiek warto pamiętać o kilku rzeczach:
1. Ścieżki rowerowe są praktycznie zawsze i wszędzie – kobenhavners (czyli – po naszemu – kopenhażanie) dysponują możliwością dojechania swoim bicyklem właściwie w każde miejsce miasta, bo chyba ciężko będzie znaleźć taki zaułek, do którego nie dojechałoby się rowerem. Ścieżki są bardzo dobrze oznakowane. W ‚godzinach szczytu’ panuje na nich nieziemski tłok. Jakkolwiek trywialnie to zabrzmi – jadąc ścieżką trzymamy się prawej strony – lewa część ścieżki służy najczęściej do wyprzedzania. Jeśli odstąpimy od tego zwyczaju – będą na nas krzywo patrzeć, dryndać dzwonkami, krótko mówiąc: będą się zachowywać niczym – zazwyczaj – polscy kierowcy na polskich drogach.
2. Oddzielne cykle świateł dla rowerzystów – uwaga: bo na tym można się nieźle przejechać. Zwłaszcza, jeżeli się jedzie samochodem – mojemu Ojcu na przykład, gdy tutaj był, te cykle świateł się z początku myliły. Wygląda to jak zwyczajny słup sygnalizacji świetlnej, tylko światła są jakieś pięć razy mniejsze – no i jest oznakowanie sugerujące, że to dla rowerów. Na ścieżkach rowerowych istnieją również odrębne pasy dla skręcających – i tak, jadąc prosto, sugeruję popatrzeć, czy bynajmniej nie suniemy pasem dla skręcających, bo jeśli tak, to będą na nas… (patrz – ostatnie zdanie pierwszego podpunktu). Warto pamiętać, że czasami ścieżki rowerowe stykają się z tymi dla aut – to znaczy: bywa, że pas dla skręcających aut jest jednocześnie pasem ścieżki rowerowej (oczywiście, i na to jest odpowiednie oznakowanie). Zalecana wzmożona ostrożność – jeśli, oczywiście, nie chcemy zostać potrąceni przez auto.
3. Kask – nie jest konieczny, choć zalecany. Zasadniczo obowiązek jazdy w kasku mają dzieci. Ponieważ wśród tylu rowerów czasem mogą zdarzyć się upadki, wypadki, przypadki – warto w kask zainwestować. Kasków tutaj w sklepach jak u Żyda czapek – do wyboru, do koloru.
4. Autostrady dla rowerów – cóż… w Polsce chyba póki co możemy o tym tylko pomarzyć. Tutaj jest autostrada na przykład na Vesterbro – tuż obok centrum handlowego Fisketorvet. Jest mega wygodna – wiem, bo jeździmy nią z Myszorem – tylko my dwoje i inne rowery z właścicielami. ŻADNYCH AUT. NIE – ROWERZYSTÓW TEŻ CIĘŻKO SPOTKAĆ 🙂
(Myszorowa nakładka na siodełko :p Bardzo przydatna rzecz!)