Dobra, kiedyś musi być ten pierwszy raz. Dziś – z różnych powodów – byłam autentycznie zdenerwowana (jeden parszywy mail, otworzony w parszywej chwili, spowodował, że cały dzień automatycznie stał się dniem parszywym). Muszę jednak przyznać, że jedna osoba sprawiła, że się uśmiechnęłam. Otóż – musiałam pójść do banku i załatwić jedną rzecz. I – kiedy nagle rozległ się dzwonek mojego polskiego telefonu – usłyszałam pytanie, zadane przez pracownika banku:
– Oooo, masz jako dzwonek w komórce muzykę z Ojca Chrzestnego… a w ogóle, to jak tam Twoje duńskie studia?
Miło, że o te studia się spytał:)
Niedawno wróciłam do akademika. Teraz – siadam do nauki… Nadchodzi koniec słodkiego lenistwa.
Acchhh…. te kopenhaskie chmury i zachody słońca ❤
I jeszcze – wspomnienie wczorajszego wieczoru. Musiałam się jakoś odstresować! 🙂
I The Godfather – jedna z moich ukochanych książek…